Tabletów MSI na rynku nie znajdziecie zbyt wielu. Tym bardziej więc z radością spieszymy poinformować, że oto mamy dla Was recenzję najnowszej „dachówki” tego producenta, modelu Primo 81. Jak urządzenie MSI wypadnie w testach? Czy cena nieco ponad 800 złotych będzie adekwatną do możliwości oferowanych przez tablet? Sprawdźcie to, czytając niniejszą recenzję. Zapraszamy!
Przeczytaj koniecznie >> Recenzja tabletu Acer Iconia A1-810
Specyfikacja, zawartość opakowania, tablet
Co by nie mówić, firma MSI zawsze była kojarzona z czymś lepszym. Oczywiście taka opinia nie wzięła się znikąd. Produkty tego producenta zawsze oferowały ponadprzeciętną jakość i wydajność. Jak będzie tym razem? Na początku zapoznajmy się ze specyfikacją Primo 81:
Sercem urządzenia jest czterordzeniowy chip Allwinner A31s o taktowaniu 1 GHz. Wspomaga go układ graficzny SGX 544 MP2. Takie zestawienie powinno zaoferować przyzwoite osiągi w aplikacjach i grach. Swego rodzaju wisienką na torcie może być ekran. Nie tak często spotykany format matrycy 4:3 sprawia, że przeglądanie dokumentów i zdjęć może być bardzo wygodne. Dodatkowo sam rozmiar ekranu jest bardzo ciekawy, ponieważ jest to 7,85 cala, czyli praktycznie tyle samo co w nowym iPadzie mini z Retiną. Niepokojącym natomiast jest brak dwóch dość istotnych elementów – modułu Bluetooth i GPS. Jest to o tyle ciekawe i deprymujące, że nawet budżetowe urządzenia są w nie wyposażane. A tutaj…?
Tablet MSI dotarł zapakowany w biały, nierzucający się w oczy kartonik. W zestawie znajdziemy niewiele – instrukcję obsługi (w języku angielskim), tabelę zgodności z normą CE, a poza tym ładowarkę (przewód USB plus wtyczka zasilająca) oraz przejściówkę pozwalającą podłączyć pamięci przenośne do portu microUSB tabletu.
Pierwsze odczucie, jakie przemyka przez myśl po chwyceniu Primo w dłoń, to: „Ależ on jest cieniutki!”. To nie tylko wrażenie. Tablet ma grubość niespełna 8mm. To sporo mniej od urządzeń innych producentów. Model, który otrzymałem do testów był w białej wersji kolorystycznej, dzięki czemu (to chyba nie jest nawet subiektywne odczucie) do złudzenia przypominał iPada Mini. Brakowało tylko wklęsłego przycisku w dolnej części panelu frontowego.
Wyświetlacz tabletu okala niesymetryczna ramka. Jako urządzenie przewidziane do pracy w trybie portretowym nieco zaskakuje fakt, że prawa i lewa ramka jest cieńsza – ma około 7mm szerokości. Ułatwia to wprawdzie sięganie do części aktywnej ekranu, jednak z drugiej strony stwarza ryzyko przypadkowego muśnięcia matrycy. Górna i dolna część ramki z kolei mają szerokość około 1,5cm, zaś ta pierwsza zawiera w swoim obrębie oczko kamerki rozmów wideo.
Swoistego smaczku i nuty elegancji dodaje delikatna i cieniuteńka kreska wokół ekranu. To nie oddzielny element, a jedynie zeszlifowana pod odpowiednim kątem krawędź panelu tylnego, która zachodzi na front tabletu tworząc bardzo przyjemne wrażenie.
Kilka słów na temat samego wyświetlacza Primo 81. W tym przypadku mamy do czynienia z matrycą IPS. To widać na pierwszy rzut oka. Obraz wyświetlany przez tablet jest po prostu świetny i patrzenie na niego sprawia wielką przyjemność. Wyraźny, jasny, kolory są soczyste, a kąty patrzenia praktycznie pełne, przy czym nie uświadczymy nawet cienia negatywu odchylając płaszczyznę ekranu od naszych oczu. Wielki plus. Niestety, w tej beczce miodu jest i łyżka dziegciu. Jak świetny jest sam obraz na wyświetlaczu, tak czujniki dotyku wołają o pomstę do nieba. Czy to wina testowanego egzemplarza, czy ten typ tak ma, dłuższy dotyk ekranu powodował generowanie nieskończonej liczby poleceń. Czym to się objawiało? Na przykład w trakcie przeglądania Internetu, w chwili gdy chciałem przycisnąć link aby wywołać menu kontekstowe, dotyk powodował powiększanie i pomniejszanie obrazu (takie dwukrotne tapnięcia, ale w bardzo szybkim tempie). W każdym elemencie dotyk zachowywał się tak samo. O ile przy korzystaniu z menu czy pulpitu nie było to tak uciążliwe, o tyle każde tapnięcie w obszarze przeglądarki internetowej musiało być poprzedzone zastanowieniem, czy przypadkiem pojedyncze, a w rzeczywistości kilkukrotne tąpniecie nie przyniesie całkiem odwrotnego efektu do zamierzonego.
Warto tu wspomnieć, że ekran nie został pokryty warstwą odporną na zadrapania. Już po kilku dniach użytkowania zauważyć było można ryski na powierzchni. Warto więc zaopatrzyć się w folię ochronną zanim zaczniemy korzystać z Primo.
Panel tylny wykonano z litego bloku aluminium. Ma on kolor srebrny i posiada delikatnie chropowatą fakturę. Dzięki temu tablet przyjemnie się trzyma i nie wyślizguje się z dłoni. Niestety i ta warstwa jest mało odporna na ścieranie i w krótkim czasie pojawiają się na niej rysy.
W zasadzie jedynym elementem w tej części urządzenia, poza logo producenta, jest obiektyw aparatu cyfrowego.
Krawędzie panelu tylnego są zaokrąglone, co dodatkowo pogłębia wrażenie niewielkiej grubości tabletu. Boki, a w zasadzie dwie z nich, stały się miejscem do pojawienia się tu przycisków i interfejsów. W pobliżu górnej, na środku panelu, tylnego umieszczono wspomniany obiektyw aparatu, a na samej krawędzi znalazły się tylko przyciski włączania i regulacji głośności.
W lewym dolnym rogu panelu tylnego umieszczono głośnik. Co do jego jakości, z całą stanowczością mogę stwierdzić, że dźwięk przezeń generowany jest czysty. Nawet bardzo czysty. Może brakuje mu nieco tonów niskich, ale to nie jest wielka przeszkoda, bo nawet osoby mające czulsze narządy słuchu będą zadowolone z jakości odbioru. Typową jego przypadłością jest niewielka głośność. Nawet przy maksymalnej głośności nie ma po prostu szans, aby dźwięk przebił się przez hałas w głośnym pomieszczeniu.
W końcu na dolnej krawędzi umieszczono cały asortyment złącz – gniazdo audio jack 3,5mm, microUSB, mini HDMI, slot kart microSD i mikrofon. Tablet oferuje port USB z trybem OTG, zatem bez problemu podłączymy doń pamięci przenośne. Te, są obsługiwane bez względu na wersję interfejsu – USB 2.0 czy 3.0. Nie ma również znaczenia format plików – poprawnie wykrywane są pendrive z formatem FAT, NTFS – można wykonywać na nich dowolne operacje z pozycji tabletu.
Aplikacje, system, wydajność, multimedia
Po wyjęciu z pudełka otrzymujemy tablet z Androidem 4.2.2. Jakości działania OS czy aplikacji nie można absolutnie nic zarzucić. No, może z wyjątkiem tego nieszczęsnego dotyku. MSI nie dodaje nam zbyt wiele od siebie.
Jedynymi dodatkowymi aplikacjami są dwa eksploratory plików (nie wiedzieć po co), a także program będący galerią plików wideo, połączony z odtwarzaczem filmów. Dodatkowo zainstalowano oprogramowanie antywirusowe Trend Micro.
Z odtwarzaniem plików wideo, tablet MSI radzi sobie bardzo dobrze. Nie ma znaczenia, czy to pliki w rozdzielczości VGA czy FullHD, jaki to format. Primo 81 odtwarza praktycznie wszystko. Tablet nie generuje żadnych problemów również z przekazywaniem obrazu na ekran odbiornika telewizyjnego, za pośrednictwem port miniHDMI.
Niestety, już nie tak dobrze jest z wbudowanym aparatem cyfrowym:
Podobnie jak w przypadku testowanych ostatnio tabletów Manta, aparat w tablecie MSI jest chyba po to, aby go nie używać. Zarówno przy oświetleniu naturalnym, jak i sztucznym, zdjęcia są wręcz tragicznej jakości. Olbrzymia ziarnistość, zamazanie i nienaturalne kolory. To krótka charakterystyka zdjęć wykonanych aparatem wbudowanym w Primo 81. Minus.
Jednym z newralgicznych elementów urządzenia mobilnego jest bateria. W przypadku MSI Primo 81 jest dobrze. W trybie czuwania (włączone WiFi, sporadyczne „zajrzenie” do sieci) urządzenie przetrwa na jednym naładowaniu 3-4 dni. Przy intensywnym użytkowaniu (oglądanie filmów YouTube, surfowanie w sieci, granie – kilka godzin dziennie), tablet potrafi wytrzymać przynajmniej dobę, jeśli nie półtorej dnia. To o tyle ciekawe, że ogniwo zastosowane w Primo nie ma jakiejś olbrzymiej pojemności. Świadczy to jednocześnie o dobrej optymalizacji urządzenia pod kątem zapotrzebowania na energię.
Niestety, niewiele można powiedzieć o modułach łączności bezprzewodowej. I to bynajmniej nie z powodu tego, że kiepsko działają. Po prostu ich nie ma! To moja subiektywna opinia, ale jest to nie do pomyślenia, żeby w tablecie producenta tej klasy nie znalazł się moduł GPS, a tym bardziej, wydawałoby się podstawowy element – Bluetooth!
Jedyny obecny na pokładzie to moduł WiFi i co do jego działania nie mam żadnych zastrzeżeń. Szybko łapie połączenie, błyskawicznie wyszukuje dostępne sieci i podobnie do ostatnio testowanych „płaszczek”, tam gdzie większość „dachówek” ma dwie, trzy kreski, Primo pokazuje pełen zasięg.
Tradycyjnie, nie mogłem pominąć sprawdzenia tabletu w testach syntetycznych i grach. Trzeba przyznać, że gdyby nie niepoprawnie działające czujniki dotyku, byłoby świetnie. W grach, w których nie są one niezbędne do sterowania (np. „Real Racing 3”), tablet spisuje się bez zarzutu. Żadnych spowolnień, przycięć czy klatkowania. A jak Primo wypada w testach syntetycznych?
Nieźle. W Quadrancie i AnTuTu plasuje się w okolicach połowy stawki dotychczas testowanych urządzeń, by w 3DMarku sięgnąć miejsca na „pudle”. Znacznie słabiej wygląda to w teście przeglądarkowym SunSpider:
Gorzej wypada on niego jedynie tablet Lark. Ciekawe jest to, że w rzeczywistym użytkowaniu szybkość stron ładowanych przez przeglądarki nie odbiega od tej, z jaką zetknąłem się w innych tabletach. Na koniec pozostał test pamięci flash zamontowanej w Primo 81:
Również okolice połowy stawki. Nie przystaje to jednak, przynajmniej w mojej opinii, do sprzętu producenta postrzeganego jako tego, wytwarzającego topowe urządzenia.
Podsumowanie
Po testach tabletu MSI byłem pełen rozterek. Jeśli prześledziliście wersy tej recenzji, wiecie dlaczego. Okazało się, że urządzenie producenta, po którym można spodziewać się samych najlepszych rzeczy… nie sprostało moim oczekiwaniom. Może były zbyt wygórowane? I czy na pewno tylko moje?
Czy tablet kosztujący ponad 800 złotych może być wykastrowany z podstawowych funkcji – Bluetootha, GPS, przyzwoitego choćby aparatu? Czy producent pokroju MSI powinien pozwolić sobie na tak kiepsko działający dotyk w urządzeniu, w którym tego typu sposób wprowadzania jest w zasadzie jedyną drogą wydawania poleceń? Na wszystkie te pytania odpowiedź brzmi – nie! Nie wystarczy w tym wypadku znakomita jakość wykonania, bo tak naprawdę nawet materiały wykorzystane w konstrukcji również wskazują na oszczędności – ślady otarć na ekranie i panelu tylnym. Nie wystarczy świetny parametrami ekran, skoro dotyk jest do niczego. Mam nadzieję, że kwestia tego ostatniego dotknęła jedynie mój egzemplarz. Może potwierdzi lub zaneguje to przedstawiciel MSI. Tylko i wyłącznie dlatego tablet otrzymuje AŻ 3,5 punktu na 6 możliwych.
[Aktualizacja]
Skontaktował się ze mną przedstawiciel MSI. Okazuje się, że sugerowana cena detaliczna tabletu wynosi 699 PLN, a nie jak wynikało z Ceneo, 849 PLN. To znacząca różnica, która częściowo może usprawiedliwiać brak Bluetootha i GPS, przy wciąż świetnej jakości wykonania urządzenia, a także stojącej na wysokim poziomie jakości wyświetlanego przez ekran obrazu W odniesieniu do tego ostatniego, w dalszym ciągu pozostaje niewyjaśnionym sprawa felernego dotyku. Z informacji przekazanych przez przedstawiciela firmy wynika, iż model który testowałem, był egzemplarzem tzw. pokazowym (przedsprzedażowym). Jest duża szansa, że w modelach trafiających na półki sklepowe problem kiepskiego dotyku nie będzie istniał. Tym samym mam nadzieję, że w chwili gdy to nastąpi, na ponowny test trafi do mnie kolejny egzemplarz Primo 81.
MSI Primo 81
Nasza ocena 3,5 4/6
+ świetna jakość wykonania, spasowania elementów;
+ optymalne gabaryty;
+ dobrej jakości głośnik;
+ pełen asortyment interfejsów;
+ USB z trybem OTG;
+ przyzwoicie wydajna bateria;
+ świetny ekran – kontrast, kolory, jasność.
– jednak z bardzo źle działającym dotykiem;
– tylko przeciętna wydajność w testach;
– mała odporność na urazy (zadrapania, rysy);
– brak Bluetooth i GPS.
Sprzęt do testów dostarczył: