Recenzja tabletu Dell Venue 7
Dell to marka kojarząca się przede wszystkim z segmentem biznesowym czy premium. Przez lata producent ugruntował swoją pozycję na rynku komputerów PC, gdzie kojarzono go z bezkompromisową jakością wydajnością, ale i… ceną. To oczywiste, że za doskonały produkt trzeba wyłożyć należytą sumkę. Wydaje się to być nawet zbyt oczywistym…
Zacznijmy jednak od początku. Venue 7 to tablet pochodzący z najnowszej linii Della. Jeśli jednak patrząc na firmę spodziewaliście się, że będzie on poza zasięgiem Waszych możliwości finansowych, to jesteście w wielkim błędzie. To urządzenie, które kosztuje poniżej 500 złotych polskich. Pytanie, na które ma odpowiedzieć niniejsza recenzja brzmi: czy za kwotę 500 złotych można wyprodukować dobry tablet?
Dell to marka kojarząca się przede wszystkim z segmentem biznesowym czy premium. Przez lata producent ugruntował swoją pozycję na rynku komputerów PC, gdzie kojarzono go z bezkompromisową jakością wydajnością, ale i… ceną. To oczywiste, że za doskonały produkt trzeba wyłożyć należytą sumkę. Wydaje się to być nawet zbyt oczywistym…
Zacznijmy jednak od początku. Venue 7 to tablet pochodzący z najnowszej linii Della. Jeśli jednak patrząc na firmę spodziewaliście się, że będzie on poza zasięgiem Waszych możliwości finansowych, to jesteście w wielkim błędzie. To urządzenie, które kosztuje poniżej 500 złotych. Pytanie, na które ma odpowiedzieć niniejsza recenzja brzmi: czy za kwotę 500 złotych można wyprodukować dobry tablet?
Przeczytaj koniecznie >> Recenzja tabletu Dell Latitude 10 – ST2
Wydajemy zatem 500 złotych. Co za to otrzymujemy?
Intel Atom? Brzmi obiecująco, wystarczy bowiem przypomnieć, jak ten procesor zachowywał się w testowanym już jakiś czas temu Asusie MemoPad FHD 10. Standardem jest 1 GB pamięci operacyjnej i 8 GB przestrzeni na dane. Nie jest już natomiast normą wyposażanie tak tanich tabletów w moduł Bluetooth, a tym bardziej w GPS. Zobaczmy zatem kotku co tam masz w środku…
Tablet – zestaw, wykonanie, materiały, budowa
Stosunkowo duży, o prostej szacie graficznej kartonik zawiera podstawowe informacje o tablecie. Wewnątrz, oprócz samego bohatera testów, instrukcja „Szybki start”, a także przewód USB i ładowarka sieciowa.
Gdy wyciągnąłem Venue 7 z pudełka, zacząłem się zastanawiać, gdzie tu jest „myk”. Tablet już przy pierwszej styczności sprawia co najmniej pozytywne wrażenie. Nie wiadomo z jakiego materiału wykonano korpus, ponieważ jego cała powierzchnia została pokryta matową i aksamitną w dotyku warstwą tworzywa podobnego do gumy. W każdym razie żaden element obudowy nie trzeszczy, nie ma mowy o niedokładnym spasowaniu. Jeśli mam być szczery, to takiej jakości wykonania mogłoby się uczyć wielu producentów, nawet z najwyższej półki.
Panel frontowy wypełnia prawie w całości ekran IPS. Jego jakość jest bardzo dobra. Ekran reprodukuje obraz wyraźny, kolory są soczyste, kąty patrzenia praktycznie pełne (choć obraz ciemnieje nieznacznie przy większym odchyleniu od płaszczyzny oczu). Jedyne zastrzeżenia można mieć do tego, że matryca ma tendencje do tworzenia cieni przy konturach, przez co momentami wydają się one nieco rozmyte. Jest to jednak widoczne przy bardzo dokładnym przyjrzeniu się. Na co dzień nie powinno sprawiać problemów. Warto przy tej okazji wspomnieć, że na powierzchni matrycy znalazła się warstwa ochronna ze szkła hartowanego. Niewątpliwymi mankamentami tej powłoki są łatwość w przyciąganiu odcisków palców oraz wysoka odblaskowość, skutkująca słabą widocznością zawartości ekranu przy dużym nasłonecznieniu.
Jedno natomiast jest pewne: Venue mógłby być mniejszy, gdyby nie fakt, że producent postanowił okolić matrycę stosunkowo szerokimi ramkami. Ułatwiają one wprawdzie pracę z urządzeniem (nasze kciuki mają miejsce podparcia w każdej pozycji trzymania urządzenia), jednak zwiększają też gabaryty tabletu.
Jedynym elementem jaki odnajdziemy na frontowym panelu jest kamerka rozmów wideo. Niestety, rejestruje ona obraz tak nędznej jakości, że nawet nie warto o niej wspominać. Dodam tylko, że w warunkach sztucznego oświetlenia lub jeśli chcemy przechwycić obraz w miejscu, gdzie jest po prostu nieco ciemniej, jest jeszcze gorzej.
Panel tylny, jak już wspomniałem, pokryto warstwą gumopodobnego tworzywa, dzięki któremu trzymanie tabletu jest komfortowe, nie ma obawy, że wyślizgnie się nam on z dłoni. Jedynymi elementami na tej płaszczyźnie są duże, srebrne logo producenta, a także umieszczony u góry obiektyw wbudowanego aparatu cyfrowego.
Krawędzie boczne tabletu, co stało się już tradycją w tego typu urządzeniach, posłużyły Dell’owi za miejsca, w których rozmieszczono interfejsy. Na górnym boku odnajdziemy więc przycisk zasilania/usypiania Venue, a przy przeciwległym narożniku gniazdo słuchawkowe typu jack 3,5 mm. Pomiędzy nimi widoczny jest otwór skrywający mikrofon kamerki rozmów wideo.
Lewa strona, patrząc od góry, to port microUSB (z trybem OTG) oraz klawisz regulacji głośności.
Dolna krawędź to głośnik. Jakość generowanego przezeń dźwięku określam jako dobrą. Jedyne zastrzeżenia mam do zbyt niskiej głośności, a także tendencji do zniekształcania dźwięku przy jej maksymalnym ustawieniu. Niekoniecznie fortunne jest również jego położenie, ponieważ gdy trzymamy tablet w pozycji pejzażowej, musimy uważać, aby nie zakryć go dłonią, zaś w pozycji portretowej, aby nie postawić urządzenia na przykład na stole.
Ostatni z boków zawiera w jego górnej części klapkę podobną tej, z jaką mieliśmy do czynienia choćby w Asusach MemoPad czy Fonepad. Pod nią odnajdziemy slot kart microSD oraz miejsce na opcjonalne gniazdo kart SIM. Ten pierwszy jest bardzo istotny w związku z faktem, iż producent oddał do dyspozycji użytkownika zaledwie ~4,6 GB (z pełnych ośmiu zainstalowanych w tablecie) przestrzeni na dane.
System, aplikacje, multimedia, wydajność
Dell Venue 7 pracuje pod kontrolą Androida 4.3. To całkowicie czysty system, pozbawiony jakichkolwiek śladów ingerencji producenta.
OS, co trzeba podkreślić, został w Venue fantastycznie zoptymalizowany. To najszybciej i najbardziej płynnie działający „czysty” system Google z jakim dotąd się zetknąłem. Praca z „dachówką” Della to czysta przyjemność. Tu nie ma mowy o mikroprzycięciach, jakichkolwiek spowolnieniach czy gubieniu klatek interfejsu. W razie gdyby ktoś zapomniał: to cały czas ten sam tablet, kosztujący niecałe 500 złotych. Dell odwalił kawał dobrej roboty. Od siebie producent dorzucił dwie preinstalowane aplikacje:
To programy PocketCloud oraz PocketCloud Explorer. Pierwszy to nic innego jak panel sterowania pulpitem zdalnym komputera. Pozwala połączyć się z dowolnym PC z systemem MS Windows i sterować nim z ekranu tabletu. Druga z aplikacji to menadżer plików, umożliwiający przeglądanie plików maszyny, którą sterujemy.
Tablet posiada wbudowane aparat i webkamerkę. Ta ostatnia, jak już wspomniałem na wstępie, jest po prostu bardzo kiepska. A co z aparatem z panelu tylnego? Oto zdjęcia nim wykonane:
Jest źle. O ile fotografie wykonane w oświetleniu dziennym mogą być do przyjęcia, to te wykonane w pomieszczeniu, przy świetle lamp, są tragicznej jakości. Niewyraźne, z dużym ziarnem, przesytem kolorów czerwonego i pomarańczowego. Minus za aparat.
Tablet bardzo dobrze radzi sobie z filmami. Choć nie wszystkie typy wideo są odtwarzane, bądź też niepoprawnie są wyświetlane napisy, to Venue bezproblemowo prezentuje klipy nawet w jakości FullHD.
Nie mam żadnych zastrzeżeń do działania modułów łączności bezprzewodowej – Bluetooth i Wi-Fi. Żadnych zerwań połączeń. Również działanie GPS nie odbiega od normy. Tablet melduje się do sieci satelitów w kilkanaście, kilkadziesiąt sekund.
Dobrej jakości jest również bateria zastosowana w Venue 7. Nie sposób wymóc na niej kapitulację przy popołudniu oglądania filmów na YouTube via Wi-Fi. Przy umiarkowanym użyciu: Wi-Fi, kilkanaście minut filmów, muzyki, stron internetowych, trochę gierek, 3 – 4 dni to całkiem realny wynik.
Na koniec pozostało sprawdzić jak tablet wypada w benchmarkach. Oto pełen zestaw rezultatów w aplikacjach sprawdzających wydajność ogólną, graficzną, pamięci flash zastosowanych w tablecie czy prędkość ładowania stron internetowych.
Cóż… Jako komentarz niech posłuży informacja, że tak, owszem, ten tablet wciąż kosztuje mniej niż 500 złotych.
Podsumowanie
Zacznę od przypomnienia, w razie gdyby ktoś zapomniał, że testowany był tablet Dell Venue 7, kosztujący niespełna 500 złotych. Dlaczego tak rozpoczynam podsumowanie? Bo po raz pierwszy zetknąłem się z taką sytuacją. Ciężko w tym urządzeniu znaleźć znaczące wady, na tyle istotne, że cena nie byłaby w stanie ich usprawiedliwić.
Świetna, wręcz nie przystająca do segmentu budżetowego (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) jakość materiałów i wykonania tabletu. Ponadprzeciętna wydajność, wypływająca nie tylko z faktu preinstalowania czystego Androida, ale wypadkowej tego faktu oraz układu SoC i optymalizacji podzespołów tabletu. Dorzućmy do tego dobrą baterię, bezproblemowe moduły bezprzewodowe. W starciu z ceną, nie są aż tak znaczące kiepskiej jakości aparat i webkamerka. Tym samym tablet w pełni zasłużenie otrzymuje logo „Rekomendacji” naszego vortalu.
Dell Venue 7
Nasza ocena: 5/6
+ świetna jakość wykonania;
+ bardzo dobrej jakości ekran;
+ wysoka wydajność procesora;
+ płynność działania systemu i aplikacji;
+ dość dobra bateria;
+ bardzo dobry stosunek ceny do jakości i wydajności;
– nędznej jakości aparat i webkamerka;
– mała ilość pamięci wbudowanej dostępnej dla użytkownika.
Sprzęt do testów dostarczył: