Do niedawna idealnym połączeniem dla wielu użytkowników byłoby połączenie tabletu z notebookiem. Ekran dotykowy, klawiatura. Możliwość separacji obydwu elementów lub ich łączenia – w zależności od potrzeb. Kolejnym etapem swego rodzaju ewolucji w tej materii miałoby być urządzenie będące nie tylko połączeniem stacji dokującej i tabletu, a dwóch, mogących samodzielnie pracować urządzeń.
Tym ostatnim, a może nie ostatnim ogniwem jest niewątpliwie Asus Transformer Book Trio. Tablet – własny system operacyjny, interfejs dotykowy. Stacja dokująca – własny system operacyjny, brak ekranu. Połączenie obydwu – dwa systemy operacyjne, interfejs dotykowy i klawiatura sprzętowa. Co z tego połączenia wyszło? Sprawdźcie!
Przeczytaj koniecznie >> Recenzja Asusa Transformer Book T100
Niewątpliwie Asus należy do czołówki światowych producentów tabletów. I nie chodzi tu tylko o jakość wykonania czy wydajność, a o – mówiąc kolokwialnie – zapędy do innowacji. Doskonale pamiętamy eksperymenty producenta, których efektem były urządzenia z serii PadFone. Tym razem mamy do czynienia z kolejną nowinką. Transformer Book Trio to hybryda, w której każdy z elementów posiada swoje, niezależne podzespoły, pozwalające mu pracować całkowicie niezależnie. Spójrzmy na specyfikację:
Asus Transformer Book Trio to prawdziwa hybryda. Tablet to urządzenie wyposażone w procesor Intel Atom Z3560, wspomagany przez 2 GB pamięci operacyjnej oraz posiadające 16 GB przestrzeni na dane użytkownika (do jego dyspozycji jest tu około 11 GB). Oczywiście całość pracuje pod kontrolą Androida w wersji oznaczonej numerkiem 4.2.2. W zestawie z „dachówką” znajduje się klawiatura. W przeciwieństwie jednak do modelu T100, ta tutaj jest całkowicie odseparowanym urządzeniem. Stacja posiada bowiem swój własny procesor, Intel Core i5 4200U, własną pamięć RAM w ilości 4GB, a także dysk o pojemności 500 GB. Stacja posiada także swój własny system operacyjny – Windows 8.1 Pro w edycji 64-bitowej. Trio to przedstawiciel urządzeń typu 3-w-1, natomiast samych możliwości konfiguracji de facto jest nieco więcej: tablet z systemem Android i komputer typu desktop (jako oddzielne urządzenia), notebook z systemem Android oraz notebook z systemem Windows 8.1 (po połączeniu obydwu elementów). Każdy z elementów zestawu posiada własną baterię, przy czym ta w stacji dokującej ma blisko dwukrotnie wyższą wydajność. Jak będzie w rzeczywistości, pokażą testy.
Tablet
Transformera Book Trio zapakowano w pokaźnych rozmiarów, utrzymany w szarej tonacji kartonik.
Trio jest na tyle duży i ciężki, że opakowanie zaopatrzono w rączkę, dla wygodniejszego uchwytu. Wewnątrz odnajdziemy, właściwie powinniśmy odnaleźć instrukcje obsługi (te niestety zaginęły gdzieś w testach w jednej z redakcji). Oprócz papierologii, znajdują się tam dwie ładowarki sieciowe – do tabletu i do stacji dokującej (w testowanym egzemplarzu były one zaopatrzone w wtyki zgodne z Amerykańskim standardem, a dystrybutor dołączył stosowną przejściówkę), przewód microUSB oraz przejściówka z wyjściem monitorowym D-SUB.
Tablet jest duży. 11,6 cala stanowi o tym, iż urządzenie jest wyraźnie większe od typowych, 10-calowych dachówek. Wszak 1,6 cala to prawie 5cm długości. Wygląd panel frontowego nie odróżnia urządzenia od szeregu innych, podobnych mu i dostępnych na rynku. Niesymetryczna, nieaktywna ramka (2 cm na krótszych i 2,5 cm na dłuższych bokach) zawiera jedynie czujnik oświetlenia oraz kamerkę rozmów wideo, która choć ma problemy z przejściami tonalnymi (jeśli znajdujemy się np. na tle okna, to optyka ma problem z utrzymaniem właściwego doświetlenia obiektu), jest w kwestii jakości przechwytywanego obrazu jedną z bardziej przyzwoitych, jakie miałem okazję sprawdzać.
Ekran zastosowany w Trio to matryca IS o rozdzielczości FullHD. Ta wartość sprawia, że obraz jest klarowny, wyraźny i bardzo ostry. Nie mam zarzutów do jakości barw, kontrastu czy kątów patrzenia, bo te są niemal perfekcyjne, a jedyny zarzut (jak zresztą do 99,9% tabletów ;) ) do nieco niskiej jasności maksymalnej. Powierzchnia ekranu pokryta jest błyszczącym szkłem, co w połączeniu z niskim natężeniem podświetlenia może powodować trudności z odczytem zawartości ekranu w bardzo słoneczne dni. Tragedii jednak w tym zakresie zdecydowanie nie ma, a Asus zdążył już nas przyzwyczaić do bardzo wysokiej jakości swoich wyświetlaczy.
Jeśli spojrzymy na tył Trio, bez wątpienia dostrzeżemy różnice w stosunku do innych tabletów. Panel ten został „skrojony” niesymetrycznie. W górnej części i po bokach bardzo delikatnie spłaszcza się ku krawędziom, zaś na dole posiada wyraźnie zarysowany bok. Całość panelu wykonano z jednolitego bloku aluminium ze szczotkowanym wykończeniem. Jego krawędzie są wypolerowane i idealnie dopasowują się z korpusem całego tabletu, który zachodzi aż na panel frontowy. Całość konstrukcji już z racji masy wydaje się być solidną. I tak jest w rzeczywistości. To nie jest sprzęt budżetowy, więc nie musimy się obawiać jakichkolwiek błędów w spasowaniu, skrzypień, etc. To najwyższa półka jakościowa.
Poza wypolerowanym na wysoki połysk logo Asusa odnajdziemy tu optykę aparatu wbudowanego w tablet. Zlokalizowanie aparatu w tym właśnie miejscu niestety powoduje to, że trzymając tablet, większość osób będzie zasłaniać obiektyw palcami. Dla komfortowego wykorzystania aparatu należy więc po prostu odwrócić go.
Przy lewym, górnym narożniku ulokowano przyciski sterowania głośnością oraz zasilania. Działają one bardzo płynnie i są wyraźnie wyczuwalne pod palcami.
Na obydwu bokach z kolei umiejscowiono głośniki stereo. Osobiście umieściłbym je nieco wyżej, bo może się zdarzyć, że zakryjecie je dłońmi trzymającymi tablet. Zapewne zapytacie jak z jakością generowanego przez nie dźwięku. Powiem krótko. REWELACJA! Nie spotkałem jak dotąd tak dobrze grających przetworników w tablecie. Pomijam głośność, która jest wystarczająca na gwarne pomieszczenia a nawet na odsłuch w… autobusie komunikacji miejskiej, czym możecie spowodować powszechną konsternację. ;) Warto tu wspomnieć, że system nagłośnienia pochodzi od Bang & Olufsen. Nie będzie to jakość odpowiadająca audiofilskim modelom tej marki, jednak jak na warunki „dachówek” jest po prostu świetnie. I co istotne – naprawdę słychać dźwięk basowy.
Tablet to również pakiet portów. Na dolnej, jedynej „wyraźnej” i wystarczająco szerokiej krawędzi zlokalizowano wszystkie interfejsy.
Centralnie umieszczono port komunikacyjny oraz otwory na zaczepu klawiatury, natomiast po prawej i lewej stronie zlokalizowano gniazdo jack 3,5 mm oraz slot kart microSD i port microUSB. Ten ostatni wspiera tryb OTG i radzi sobie świetnie nawet z pamięciami wyposażonymi w interfejs USB 3.0 i format plików NTFS.
Klawiatura – stacja dokująca
Masywny jest sam tablet, jednak cięższa od niego jest stacja dokująca. Przypomnę, obydwa elementy ważą 1,7 kg, więc jest co trzymać. Klawiaturę wykonano z aluminium lub tworzywa je przypominającego. Praktycznie lita powierzchnia zawiera pełną klawiaturę (bez części numerycznej).
Touchpad ma wyraźnie zarysowaną część dotykową oraz przyciski prawo- i lewo-kliku. Jego działanie jest bez zarzutu. Precyzyjny, z wyraźnie działającymi klawiszami.
Klawiatura typu chiclet posiada wyraźnie odseparowane klawisze. Wykonano je z nieco chropowatego tworzywa. Mają krótki, nie więcej niż 2-milimetrowy skok i choć nie posiadają żadnych zagłębień, są na tyle duże i na tyle wystarczająco oddalone od siebie, że pisanie na klawiaturze jest po prostu przyjemne.
W górnej części stacji dokującej umieszczono zawias, w który mocujemy tablet Trio. Pośrodku widoczny jest przycisk zwalniający blokadę „dachówki”, natomiast ramki z obydwu stron zabezpieczono gumowymi paskami. Ma to przeciwdziałać otarciom obudowy tabletu.
Na spodzie urządzenia umieszczono pokaźnej wielkości stopki. Wykonane z gumy odpowiednio zabezpieczają urządzenie przed przesuwaniem.
Nieco poniżej zawiasu mocującego tablet widoczne są szczeliny układu wentylacyjnego. Nic w tym dziwnego, ponieważ stacja dokująca to tak naprawdę poczciwy PC, choć może nie do końca w znanym wszystkim wydaniu. Jest on chłodzony aktywnie, zatem niech nikogo nie dziwi szum wentylatora w trakcie pracy urządzenia.
Stacja dokująca czy jak wolicie klawiatura to również odrębny pakiet interfejsów. Prawa krawędź to port ładowarki sieciowej, pełnowymiarowe złącze USB 2.0, gniazdo monitorowe oraz microHDMI.
Lewy bok to gniazdo słuchawkowo-mikrofonowe typu jack 3,5 mm, port USB 2.0 oraz trze diody LED sygnalizujące status pracy urządzenia, stan baterii (ładowanie) oraz pracę dysku twardego.
Notebook
Po spięciu obydwu elementów wszystko wygląda tak:
Pierwsza rzecz to fakt, iż w Trio znalazł się w zasadzie ten sam system mocowania tabletu w stacji co w modelu T100. Tutaj jednak, czy to z racji niedopracowanej konstrukcji czy z racji tego, iż testowany egzemplarz był „po przejściach”, można było wyczuć niewielkie luzy w mocowaniu. Sam mechanizm był oczywiście bardzo silny i nie było mowy o przypadkowym wypięciu tabletu. W Trio Asus posłuchał skarg klientów i na zawiasie znalazły się teraz gumowe podkładki, które uniemożliwiają przesuwanie się urządzenia po blacie biurka, gdy odchylimy maksymalnie matrycę. Niestety gdy to uczynimy, to wychodzi na jaw niezbyt dobrze umiejscowiony środek ciężkości. Notebook nie jest stabilny. Wprawdzie nie przewraca się „na plecki” samoczynnie, czy przy delikatnym trąceniu matrycy, jednak osobiście nie pozostawiłbym go gdzieś na skraju biurka. Licho nie śpi…
Stacja dokująca ma własne dwa głośniki stereo. Głośność jest może porównywalna do tych z samego tabletu, jednak już jakość dźwięku jest znacząco gorsza. Dźwięk jest przytłumiony, metaliczny, nieco spłaszczony. Do odsłuchu muzyki zdecydowanie bardziej polecam przetworniki samego tabletu.
Oczywiście dla osób przyzwyczajonych do bezszelestnie pracujących tabletów Trio może być dziwną odmianą. Ma na to wpływ nie tylko aktywny system chłodzenia, ale i tradycyjny, talerzowy dysk twardy jaki zamontowano w stacji. Wiąże się to oczywiście z niewielkim hałasem w chwili gdy ta jest uruchomiona.
Kolejną sprawą jest sposób komunikacji pomiędzy obydwoma… nazwijmy to umownie mediami. Częściową nieprawdą jest to co napisał jeden z naszych rodzimych portali w recenzji Trio, w kwestii wymiany danych pomiędzy nimi. Owszem, można tego dokonać za pośrednictwem sieci Wi-Fi, z wykorzystaniem narzędzia ASUS PC Tool. Znacznie jednak łatwiejsze jest, co zapewne umknęło Panom Redaktorom, uruchomienie eksploratora plików i przekopiowanie plików z dysku na dysk, bo tak właśnie w trybie systemu Windows wygląda komunikacja pomiędzy elementami układanki. System rozpoznaje tablet w identyczny sposób, jakbyśmy podłączali go do komputera PC za pomocą przewodu USB. Celowo napisałem na początku akapitu „częściowo”, bo opisywana sytuacja dotyczy tylko kopiowania plików w trybie Windows. Niestety, w trybie Androida coś poszło nie tak, najwidoczniej występuje jakiś bug w oprogramowaniu, bo tablet widzi w menadżerze dysk systemu Windows (ten, zamontowany w stacji dokującej), jednak na przeszkodzie stoi dostęp do niego poprzedzony żądaniem loginu i hasła do konta Windows Live – obowiązkowe logowanie do konta sieciowego w systemie Windows 8.x. Tego etapu, pomimo prób restartów, przywracania systemu do wartości fabrycznych, kilkukrotnego sprawdzania loginu i hasła nie sposób przeskoczyć. Wciąż otrzymujemy informację, że „Wpisano błędne hasło lub login”. A Android w Asusie nie pozwala dodać konta w usłudze Windows Live. Przynajmniej nie w taki sposób jak dodajemy konto Google, a logika nakazuje twierdzić, iż właśnie w taki sposób dodane konto pozwoliłoby na komunikację pomiędzy elementami, od strony OS Google.
Warto przy tym dodać, że klawiatura, pośród różnych klawiszy funkcyjnych otrzymała ten jeden, najważniejszy. Pozwala on przełączać się pomiędzy systemami w trybie rzeczywistym. I to faktycznie działa, oczywiście pod warunkiem, że stacja dokująca nie jest wyłączona lub uśpiona. Uruchomienie systemu Windows, a nawet wybudzenie urządzenia ze stanu hibernacji trwa bowiem całe wieki. Głównym sprawcą takiego status quo jest „zwykły” dysk twardy, który jak wiadomo może być nawet o kilkaset procent mniej wydajny od nośnika SSD. Różnicę w uruchamianiu się systemu i nie tylko odczujecie zwłaszcza wówczas, jeśli na co dzień pracujecie na komputerach wyposażonych w dyski SSD. Przy operacji przełączania się pomiędzy systemami należy jednak wziąć pod uwagę, że przez pierwsze kilka sekund będziemy mieli „zamrożoną” klawiaturę i touchpad. Warto również pamiętać, że w chwili wypinania tabletu, ten automatycznie przełącza się na swój system. To oczywiste. W chwili podpięcia go do stacji, powrót do systemu Windows nastąpi dopiero po wciśnięciu rzeczonego klawisza.
Systemy, aplikacje, multimedia – działanie, wydajność
NOTEBOOK (Microsoft Windows 8.1 x64)
Tu również jest co najmniej dobrze. W typowych wykorzystaniach Trio sprawdza się bardzo dobrze. Niestety, wbrew pozorom stwarzanym przez nazewnictwo procesorów mobilnych, wydajność Core i5 z Transformer Booka Trio ma się nijak do wydajności pierwszego z brzegu modelu Core i5 z desktopów. Ot, procesor bardzo dobrze radzący sobie w codziennych zastosowaniach – Internet, filmy, muzyka, pasjansik. Może z lekką przesadą, jednak gry bardziej wymagające od tego ostatniego będziecie musieli uruchomić na innym komputerze. Dość powiedzieć, że Heathstone, które na innych tabletach z procesorami Intela (dotychczas testowanych) działała z drobnymi przycięciami na minimalnych ustawieniach jakości wyświetlania grafiki. Tutaj działa przyzwoicie płynnie na średnich detalach.
Wydajność w aplikacjach syntetycznych przedstawia się następująco:
Do tego 2952 punkty w Fritz Chess Benchmark. Wyniki mówią same za siebie – rezultaty niewiele wyższe aniżeli te, osiągnięte przez T100.
Oczywiście, jako iż to system desktopowy, nie ma absolutnie żadnych problemów z sterownikami podpinanych w dowolne gniazdo urządzeń. To inna sytuacja niż w przypadku Androida, który potrzebuje choćby portów USB wspierających tryb OTG. Tu działa po prostu wszystko.
Nie można mieć zastrzeżeń do modułów łączności bezprzewodowej. Modem Wi-Fi połączy Was szybko i sprawnie, a w dodatku nie uroni ani kreski nawet w odległości kilku metrów od routera, nawet gdy oddziela Was od nadajnika kilka ścian.
Nie zachwyca natomiast bateria. W trybie biurowym, czyli przy aktywnym połączeniu Wi-Fi, słuchanie muzyki, oglądanie filmów (również YouTube), praca na dokumentach, ogniwo podtrzyma życie urządzenia przez około 5,5 godziny. Przy intensywnym użytkowaniu czas ten skraca się do 3 – 3,5 godzin.
TABLET (Android):
Na pokładzie odnajdziemy sporo dodatków, mniej lub bardziej potrzebnych, a znanych doskonale znanych z innych urządzeń tajwańskiego producenta:
- ASUS AudioWizard – panel ustawień audio;
- ASUS AppBackup – wykonywanie kopii zapasowych;
- ASUS AppLocker – szyfrowanie danych;
- ASUS Blokada rodzicielska;
- ASUS Manager Plików;
- ASUS Movie Studio – aplikacja pozwalająca na edycję filmów wideo;
- ASUS Splendid – panel zarządzania dodatkowymi ustawieniami wyświetlacza;
- ASUS Story – aplikacja umożliwiająca tworzenie pamiętnika;
- ASUS SuperNote – rozbudowany notatnik;
- ASUS WebStorage – usługa przechowywani danych w chmurze;
- Kindle – czytnik e-book, połączony z biblioteką;
- My Bit Cast – tworzenie notatek odręcznych, fotograficznych i audio (wymaga konta na ASUS WebStorage);
- MyLibrary – Czytnik książek e-book;
- Pogoda – aplikacja pogodowa oparta na prognozach AccuWeather (z widżetami na pulpit);
- PressReader – przegląd prasy;
- Zinio – czytnik e-book, połączony z biblioteką;
To stała lista aplikacji dostarczanych z tabletami Asusa, do której należy w tym przypadku dorzucić ASUS PC Tool (aplikacja zarządzająca połączeniami, między innymi ze stacją dokującą). Uruchomienie każdej z nich i nie tylko, a także gier, nawet tych bardziej wymagających nie nastręcza problemów. Nie ma jednak co kryć, że tak duży wyświetlacz musi się wiązać z znacznie bardziej zamaszystymi ruchami aniżeli w przypadku typowych tabletów. Z racji wagi wymaga też nieco więcej siły, zwłaszcza jeśli macie zamiar poświęcić na wirtualną rozgrywkę kilka godzin.
Trio w tej postaci nie ma problemów z mediami, nawet jeśli mówimy o filmach w jakości 4K pod jednym warunkiem: że odtwarzacie je na innym niż zintegrowany z systemem odtwarzaczu. Tradycja nakazuje, aby Asusowe odtwarzacze grymasiły przy określonych formatach wideo i w tym przypadku tradycji tej stało się zadość. :)
Tablet jest szybki. Oczywiście, to nie jest ścisła czołówka, ale powodów do narzekania nie ma. Gry typu Real Racing 3 działają płynnie, z bardzo sporadycznie zdarzającymi się przycięciami. Wydajność tę potwierdzają benchmarki. Oto ich rezultaty:
Bateria jaką zastosowano w tablecie ma blisko o połowę mniejszą wydajność aniżeli ta, z jaką mamy do czynienia w stacji dokującej. Nie zapominajmy jednak, że Trio w tej postaci nie ma elementów mechanicznych (układ chłodzenia, dysk), które zużywają istotną część zgromadzonej w ogniwie energii. W przypadku pracy biurowej tablet wytrzyma nam około 5 godzin. Jeśli zechcemy go katować grami, 3 godziny może okazać się wyzwaniem nie do pokonania.
Jak natomiast sprawuje się aparat zastosowany w Asusie, możecie zobaczyć na poniższych próbkach fotografii:
Nieco rozmazane kontury, choć generalnie jakość na akceptowalnym poziomie, oczywiście jeśli rozmawiamy o aparatach zaimplementowanych w tabletach.
Podsumowanie
Asusowi nie wystarczyło połączenie tabletu z klawiaturą. Stworzył urządzenie, które jest czymś więcej, bo nie dość, iż może działać jako notebook, to jeszcze każdy z elementów może funkcjonować jako odrębny… organizm.
Nie ma wątpliwości, że poza innowacyjnością, ASUS Transformer Book Trio niesie ze sobą świetną jakość wykonania. To klasa premium, gdzie nie ma mowy o niedoskonałościach w materiałach czy ich spasowaniu. Trio to również świetny wyświetlacz i – co mnie osobiście szczególnie cieszy – rewelacyjne głośniki w trybie tabletu. To także przyzwoita wydajność oraz sama idea połączenia kilku urządzeń w jedno i sposób jej realizacji.
Pomimo stosunkowo wysokiej ceny, bo to dość istotne aby wiedzieć, że Transformer Book Trio może stać się naszą własnością za kwotę nie niższą niż 4.000 złotych (orientacyjnie), Asus nie ustrzegł się niedociągnięć. To sama cena urządzenia, niezbyt wydajne baterie, nie do końca przemyślana lokalizacja aparatu w tablecie, aż w końcu niedopracowany system wymiany danych pomiędzy urządzeniami zestawu.
Czy warto? Tak. Pytanie tylko, czy dysponujecie czterema tysiącami złotych na urządzenie, które wprawdzie łączy kilka w jednym, ale z powodzeniem każde z nich, jako oddzielne, można nabyć za łączną kwotę sporo niższą od żądanej za Trio. Niemniej, pomijając aspekty finansowe i opłacalności jego zakupu, Transformer Book Trio otrzymuje logo „Jakości” oraz „Rekomendacji” naszego portalu.
Asus Transformer Book Trio
Nasza ocena: 5/6
+ sam pomysł stworzenia urządzenia 3-w-1;
+ świetna jakość materiałów i wykonania;
+ bardzo dobry wyświetlacz, choć z trochę zbyt niską jasnością;
+ przyzwoita wydajność i tabletu i notebooka (ogólnie);
+ akceptowalnej jakości aparat i kamerka rozmów wideo;
+ świetne, najlepsze jak dotąd głośniki w tablecie;
+ praktycznie pełen pakiet interfejsów;
– przydałby się modem (chociaż) 3G;
– nieprzemyślana lokalizacja aparatu;
– niezbyt wydajne baterie obydwu elementów;
– niezbyt stabilny w trybie notebooka przy maksymalnym odchyleniu matrycy;
– cena!
Sprzęt do testów dostarczył: