Wydawać by się mogło, że sam dyrektor wykonawczy firmy produkującej smartfony ich obsługę powinien mieć opanowaną do perfekcji. Takie myślenie może być jednak zwodnicze, a potwierdzeniem tego jest spektakularna wpadka Johna Chena uwieczniona na wideo.
Dopóki John Chen opowiada o tym, co stoi za nazwą BlackBerry Priv (prywatność, przywilej), wszystko idzie jak z płatka. Problemy zaczynają się, gdy dyrektor wykonawczy BlackBerry zaczyna igrać ze smartfonem. Najpierw przeglądarka Google Chrome nie chce się uruchomić, a po jej odpaleniu okazuje się, że nie jest gotowa do działania.
Chen próbuje wybrnąć tłumacząc, że prezentowany przez niego smartfon jest jedynie egzemplarzem pokazowym. Na tym niezręczności w obsłudze Androida się jednak nie kończą. Problemy rodzi nawet samo nazewnictwo systemu operacyjnego – Chen upiera się bowiem przy terminie „Google”.
W dalszej części materiału dyrektor wykonawczy BlackBerry przyznaje, że autorski system firmy nie doczekał się wystarczającej liczby aplikacji i w tym upatruje przyczyn, dla których część konsumentów mogła się przesiąść na inne urządzenia. Chen jest jednak zadowolony z pierwszych sygnałów, jakie docierają do niego po ogłoszeniu BlackBerry Priv od dostawców i konsumentów.
BlackBerry swojego nowego smartfona pracującego pod kontrolą Androida potwierdziło przed kilkoma dniami. Oficjalnej specyfikacji do tej pory nie poznaliśmy, ale według przecieków urządzenie ma wyświetlacz o przekątnej 5,4 cala i rozdzielczości QHD (1440 x 2560 pikseli), sześciordzeniowy procesor Snapdragon 808 3 GB RAM oraz kamery 18 i 5 Mpix. Premiery BlackBerry Priv należy spodziewać się w listopadzie.
Źródło: Youtube