Do niefortunnego wypadku doszło na Florydzie, gdzie Samsung Galaxy Note 7 spalił się wraz z samochodem.
Samsung Galaxy Note 7 stanowi teraz jeden z głównych problemów koreańskiej firmy. Jakiś czas temu rozpoczęły się doniesienia o wybuchających smartfonach tej marki. Samsung nie tylko zaczął się tłumaczyć ze swojego błędu, ale również wycofał urządzenia ze sprzedaży. W Stanach Zjednoczonych użytkownicy mogą wymieniać urządzenia na inne, jednak Nathan Dornacher z Florydy nie skorzystał z tego prawa. A szkoda, bo stracił nie tylko swój telefon, ale również… samochód.
Jak donosi na Facebooku Dornacher, akurat tego dnia jechał na wyprzedaż garażową, więc miał też wolny dzień od pracy. Kupił biurko dla córki, wrócił, by rozładować auto, a następnie chciał zabrać swojego psa i pojechać do sklepu Petco. Smartfon ciągle był podpięty do ładowania w samochodzie, bo, jak twierdzi, ciągle z żoną kłócą się o to, kto ma skorzystać z ładowarki w domu. Tak więc tym razem padło na niego. Po rozładowaniu auta wrócił, otworzył drzwi i z przerażeniem stwierdził, że jego Samsung Galaxy Note 7 stanął w płomieniach. Zadzwonił po straż, jednak było już za późno. Samochód się doszczętnie spalił.
Nathan nie potwierdził, że winę ponosi smartfon, bo sprawa jest aktualnie badana. W komentarzach pod swoim wpisem stwierdził jednak, że wszystko wskazuje na to, iż winowajcą był Samsung Galaxy Note 7. Jak twierdzi Dornacher, nie wiedział o tym, że nowy flagowiec Samsunga został wycofany ze sprzedaży. Narzekał także na to, że firma nie pofatygowała się, by poinformować użytkowników o kłopotach z telefonem.
Źródło: Facebook, zdj. Nathan Dornacher