Tablet Motorola Xoom miał być kolejnym już pogromcą iPada i iPada 2. Większy ekran niż w iPadzie, o większej rozdzielczości niż w iPadzie, dodatkowy slot na karty SD, złącza USB 2.0 i HDMI, których iPad też nie ma. Do tego dochodzą lepsze kamerki i opiewany w proroczych pieśniach pierwszych Linuksowców Android 3.0 Honeycomb. Zazwyczaj tego typu oczekiwania nakręca głównie prasa, ale w tym przypadku podobnie agresywny ton przyjęła również Motorola swoją reklamówką przygotowaną na mistrzostwa SuperBowl:
httpv://www.youtube.com/watch?v=FgOX9mb7V4o
Wszyscy byli więc napompowani na zagładę ogryzkowego tabletu, a tymczasem na początku kwietnia blogosferę lotem szybszym niż tu-154 (too soon?) obiegły histeryczne wpisy wieszczące śmierć Motoroli Xoom. Czynnikiem zapalnym stały się opublikowane przez Business Insider szacunkowe dane Deutsche Banku (czytaj: Motorola Xoom A Flop, Just 100,000 Sold So Far). Według zawartych we wspomnianym artykule informacji, Motoroli udało się pchnąć 100 tys. egzemplarzy tabletu Xoom. Czy to mało?
W popularnym w Internecie porównaniu, Apple sprzedało już w ciągu pierwszego tygodnia 300 tys. egzemplarzy iPada. I nastąpił koniec. Gruba, czarna kreska przecięła napis Motorola Xoom w umysłach dziennikarzy internetowych, wymazując tym samym świadomość istnienia tego urządzenia z ich jaźni. Z perwersyjną przyjemnością wrzucili oni na swoje strony wpisy pozycjonujące ich w google pod hasłami „iPad”, „Xoom” i „porażka”.
Czy faktycznie tak szybki wyrok jest uzasadniony? Czy przypadkiem to nie prasa tak naprawdę uśmierciła urządzenie w momencie relacjonowania szacunkowych wyników sprzedaży?
Porównywanie wyników iPada do Motoroli jest fajne, ale jest również niesprawiedliwe. Apple to ogromna marka w Stanach Zjednoczonych (a obecnie ten region ma prawie 50% w ogólnoświatowym rynku tabletów), mając wręcz fanów, a nawet fanatyków. Czy słyszeliście kiedykolwiek, aby ktoś mówił, że uwielbia sprzęt Motoroli i będzie wierny tej firmie do końca życia? Jabłko w US i A jest de facto firmą-celebrytą i ciężko będzie komukolwiek odebrać im klientów.
Poza tym Apple ma na swoim koncie już dwa tablety, z czego każdy został sprawdzony przez innych. Trudno zatem oczekiwać, że ludzie z marszu zaufają firmie, która dopiero debiutuje na tym rynku.
Wreszcie należy przywołać argument cenowy – iPad oraz wiele innych tabletów są tańsze niż Xoom, za którego Motorola woła aż 799$. Oczywiście za większą cenę nabywcy otrzymują lepszy sprzętowo produkt, ale ciężko zaliczyć to jako czynnik poprawiający popularność. Zawsze znajdą się chętni na tablet za 800$, to fakt. Ale nigdy nie będzie ich tak wielu, jak na tablet za 399$. Co prawda okrojony do minimum z wyposażenia, ale za 399$.
Czy zatem Motorola Xoom przędzie słabo? Wynik 100 tys. wydaje się być w kontekście obecnej sytuacji na rynku całkiem zadowalający. I być może tablet Motoroli radziłby sobie lepiej, zdobywając rynek we własnym tempie i stopniowo przekonując do siebie kolejnych klientów. Niestety, Internet to dzisiaj jedno z głównych źródeł informacji dla ludzi szukających porad zakupowych (zwłaszcza, że tablety to urządzenia służące w dużej mierze do przeglądania Sieci), więc taki wysyp negatywnych wieści na pewno nie pomoże Xoomowi. W końcu kto chce stawiać na przegranego? Ludzie pragną „next big thing”, nie „next big flop”.
Co jednak poradzić – rzetelna opinia w Internecie nie sprzedaje się tak dobrze, jak pochopne i drastyczne wyroki wydawane na podstawie uproszczonych porównań. Nad czym można jedynie ubolewać i współczuć mediom, które teraz tak ostro wytężają swe umysły nad tym, na który z nadchodzących tabletów będą nakręcać hype rzucając na lewo i prawo określeniem „iPad killer”. Oczywiście po krótkim okresie życzliwości przekreślą go, równie szybko jak Motorolę Xoom, przy pierwszych gorszych wynikach sprzedaży.