Udostępnij
Tweetnij

Na weekend: ewolucja podręczników według Apple po raz drugi

Chciałbym kiedyś napisać książkę. Nawet nie tyle napisać, co stworzyć ją od podstaw – zaprojektować okładkę, wpleść w gąszcz tekstu materiały takie, jak zdjęcia, różne ozdobniki, zrobić z tego kompletne dzieło, które cieszyłoby nie tylko umysł, ale i oko. Starania Apple w zmienianiu definicji słowa „podręcznik” idą w kierunku, który pozwoli mi zrobić wszystko powyższe samemu, w zaciszu własnego domu.

Chciałbym kiedyś napisać książkę. Nawet nie tyle napisać, co stworzyć ją od podstaw – zaprojektować okładkę, wpleść w gąszcz tekstu materiały takie, jak zdjęcia, różne ozdobniki, zrobić z tego kompletne dzieło, które cieszyłoby nie tylko umysł, ale i oko. Starania Apple w zmienianiu definicji słowa „podręcznik” idą w kierunku, który pozwoli mi zrobić wszystko powyższe samemu, w zaciszu własnego domu.

Wprowadzoną dwa lata temu aplikację iBooks pamięta zapewne wiele osób czytających ten artykuł. Apple, wraz z zapowiedzią iPada w styczniu dokładnie dla lata temu, postanowiło poruszyć skostniały rynek książek i uporządkować chaotyczny sektor e-booków, oplątując swoje własne rozwiązanie przyjemną dla oka wstążką. Rzeczywiście, możliwość minimalnej interakcji z książkami na zasadzie płynnej zmiany jasności z poziomu programu, wyszukiwania słów w książce czy kartkowania za pomocą gestów poprawiała u czytelnika siłę immersji w świecie książki. Między Bogiem, a prawdą jednak, był to tak naprawdę jedynie ładnie opakowany zabieg cyfryzacji tradycyjnych książek.

Dwa lata po próbie wymyślenia koła na nowo przez Apple w końcu można mówić o postępie. Tydzień temu firma z nadgryzionym jabłkiem w logo zorganizowała w Guggenheim Museum, w Nowym Jorku coś, co nazwane zostało „wydarzeniem edukacyjnym”. Nikt się nie spodziewał zapowiedzi iPada 3, aczkolwiek w eterze było nerwowo do ostatniej chwili. Żeby oszczędzić sobie sobiesłów: Apple dokonało naprawdę imponującego ogłoszenia. Phil Shiller pokazał światu narzędzia, które posłużą zarówno autorom podręczników, jak i ich odbiorcom. iBooks Author oraz iBooks 2 stanowią duet idealny, pozostający w nierozłącznej korelacji między sobą.

iBooks 2 jest tym, czym aplikacja ta powinna była zostać już w przypadku swej pierwszej inkarnacji. Wraz obsługą interaktywnych animacji, grafów, materiałów multimedialnych, gestów, jakość e-booków, jaką dotąd znaliśmy, nie będzie w stanie już nikogo zadowolić. Oto bowiem przed naszymi oczyma wyrósł obiekt marzeń wielu czytelników, uczniów, nauczycieli – produkt, który pozwala na umieszczenie wszystkich potrzebnych materiałów w jednym miejscu bez potrzeby skakania między kartami, odrywania oczu od książki tylko po to, aby spojrzeć na prezentację. Ilość potencjalnych zastosowań nowego podejścia do podręczników, a w perspektywie czasu do wszystkich książek, jest niewyobrażalna.

Warto rozpatrzeć korzyści, które już teraz występują dzięki e-bookom: wygoda (tablet i nic więcej), wytrzymałość (odpowiedzialność spada na urządzenie, na którym przetrzymujemy książki), a także możliwość swobodnego przeszukiwania zawartości książki bez czytania jej od deski do deski. Wszystko po to, aby uczynić życie łatwiejszym, a także żeby ten nieprzyjemny wizerunek książki jako ściany tekstu zmienić na coś atrakcyjnego, przyciągającego wzrok. Może i jest to na pewien sposób odrywanie uwagi czytelnika od treści, jednak z biznesowego punktu widzenia nie ważne jest to, ile z książki zostanie zrozumiane, tylko ile osób ją zakupi. Atrakcyjność pozycji z iBookstore ma wpłynąć na wzrost odsetka osób kupujących książki, jednocześnie oferując narzędzia pozwalające na niespotykaną dotąd wizualizację treści w niej zawartych.

Wiemy już, jak Apple postanowiło zrewolucjonizować e-booki, sposób prezentowania ich treści. Ktoś jednak musi najpierw stworzyć materiał ważący (zależnie od zawartości) od kilkuset megabajtów do kilku gigabajtów, jak ma to miejsce w przypadku pierwszych książek dostępnych w bibliotece aplikacji. Z pewnością myślicie sobie, że do stworzenia publikacji potrzeba wartego tysiące złotych oprogramowania, wydawnictwa pilnującego całego procesu i zgarniającego swoją działkę za to, a także zespołu informatyków. Otóż nie – jesteście w błędzie.

Drugą zaprezentowaną nowinką jest program iBooks Author przygotowany specjalnie dla komputerów Mac. Służyć ma samodzielnemu tworzeniu materiałów docelowo mających trafić do iBookstore (nigdzie indziej), przy czym użytkownik domowy nie jest w żaden sposób poszkodowany. Zarówno nikomu nieznana osoba, jak i najwyższej klasy autor mają takie same prawa w tym świecie wirtualnych publikacji. To, co stworzymy, na iBookstore wysyłamy bezpośrednio z poziomu programu. Wart odnotowania jest fakt, że raz zmontowany materiał nie staje się nietykalny. Książkę możemy aktualizować chociażby w wypadku znalezienia w niej błędów. Czy nadal muszę przekonywać do wygody tego rozwiązania?

Kwestię pieniędzy zostawiłem na sam koniec, ponieważ i tutaj kryje się pewien szkopuł. Otóż, program dla domorosłych pisarzy jest darmowy, co jest genialnym posunięciem ze strony Apple. Co prawda, treści stworzone za jego pomocą trafić mogą teoretycznie jedynie na iBookstore, ale nadal jest to na tylko rozległy rynek zbytu, który przy odpowiednim poziomie publikacji na pewno pozwoli zarobić.

Czy ja napisałem zarobić? Tak, iBooks Author pozwala nam stworzyć materiał komercyjny, któremu możemy przykleić wirtualną metkę z ceną i na którym możemy zarabiać. Interes dla Applew tym jest taki, że firma pobiera przy każdym zakupie 30% swojej działki, ale nikt chyba nie wątpi, że przy odrobinie samozaparcia i talentu można tutaj rozkręcić całkiem zwinny interes.

Wizja nowej generacji podręczników, książek, magazynów i wszelkiego rodzaju produktów pisanych jest co najmniej zachęcająca w mojej opinii. Przechodzimy powoli do etapu, kiedy to komputer stanie się zbędny, laptop do szkoły będzie przestarzałym rozwiązaniem, o podręcznikach wszyscy zapomną, a wszystkim czego będziemy potrzebować zostanie tablet z odpowiednim oprogramowaniem oraz dostęp do Internetu. Zapoznajcie się z poniższym materiałem promocyjnym Applei odpowiedzcie sobie na proste pytanie: czy tak powinna wyglądać przyszłość literatury?

 

 

sferis.pl - przyjazny sklep internetowy

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. więcej informacji

Aby zapewnić Tobie najwyższy poziom realizacji usługi, opcje ciasteczek na tej stronie są ustawione na "zezwalaj na pliki cookies". Kontynuując przeglądanie strony bez zmiany ustawień lub klikając przycisk "Akceptuję" zgadzasz się na ich wykorzystanie.

Zamknij