Ronald Jackson z Dallas chciał ukarać córkę, kiedy ta wysyłała obraźliwą wiadomość dotyczącą innej kobiety. Skonfiskował więc jej telefon. Sprawa skończyła się w sądzie, jednak ostatecznie Jacksona uznano za niewinnego?
Jestem mamą pięciolatki i wiem, jak często dziecko jest w stanie oglądać bajki czy grać na tablecie. O tego ma rodziców, żeby częstotliwość wgapiania się w ekran jednak regulować. Oczywiście, kiedy zabiera się dzieciakowi tablet czy smartfon, w lwiej części wypadków kończy się to wielką obrazą i trzaskaniem drzwi w pokoju. No, może od czasu do czasu sprawą sądową.
Przynajmniej tak było w przypadku Ronalda Jacksona z Dallas w USA. Ronald, tak się składa, jest ojcem nastolatki, której nie spodobało się to, że ojciec zabrał jej iPhone’a 4S. Jego dwunastoletnia wtedy córka wysłała SMS-em obraźliwą wiadomość, więc Jackson postanowił skonfiskować urządzenie. Odmówił również jego oddania. Normalnie w takim wypadku nazwalibyśmy to kontrolą rodzicielską, jednak Jackson dodatkowo rozwiódł się ze swoją żoną, która ten telefon kupiła. Sprawa skończyła się w sądzie. Ronald został jednak uznany za niewinnego. Michelle Steppe, matka nastolatki, twierdzi, że wyrok nie jest sprawiedliwy. Zgadza się z tym, iż Ronald mógł zabrać telefon córce, kiedy ta była pod jego opieką, jednak po jej powrocie do matki urządzenie powinno być zwrócone.
Zastanówcie się zatem, jeśli następnym razem będziecie chcieli ukarać swoje dziecko i zabrać mu telefon. Może się okazać, że zostaniecie skuci w kajdanki o 2. w nocy, jak to miało miejsce w przypadku Jacksona. Co Ronald ostatecznie zrobił z telefonem? Nie oddał urządzenia, bo, jak stwierdził, policja nie będzie go uczyć, jak ma wychowywać swoje dziecko.
Źródło: engadget