Anna Crail miała ciekawą wycieczkę na Hawaje. Już podczas lotu jej iPhone 6 stanął w płomieniach. Na szczęście pożar udało się szybko ugasić, a samolot wylądował bezpiecznie.
Apple nie może zaznać spokoju. Konflikt z FBI trwa w najlepsze, a sprawa w Sądzie Najwyższym Stanów Zjednoczonych odbędzie się już jutro. Ale to nie jedyny problem giganta z Cupertino. Ponownie bowiem pojawił się przypadek, kiedy iPhone stanął w płomieniach.
Tym razem chodziło o telefon Anny Crail, której iPhone 6 nagle stanął w płomieniach, kiedy pasażerka oglądała film. Sprawa była o tyle niebezpieczna, że Crail leciała z Bellingham na Hawaje, a smartfon zapalił się na pokładzie samolotu. Właścicielka urządzenia zauważyła problem i początkowo myślała, że problem tkwi w… samym samolocie. Szybko zorientowała się jednak, że jedynie jej iPhone 6 stanął w płomieniach. Szybko odrzuciła telefon na siedzenie pasażera powodując jeszcze większy pożar. Na szczęście obsługa samolotu szybko zareagowała i pomogła w ugaszeniu ognia.
Pojawiło się pytanie czy iPhone’y powinny być dozwolone na pokładach samolotów. Były pilot i ekspert do spraw lotów, John Nance, mówi, że problem nie jest na tyle intensywny i nie zdarza się codziennie, więc nie trzeba zabraniać użytkownikom posiadania iPhone’ów w samolotach. Jak stwierdził często utrudniania stoją po stronie samych użytkowników, którzy nie pamiętają o tym, że należy przełączyć smartfona w tryb samolotowy. Jeśli tego nie robią, urządzenie ciągle stara się wyszukać sygnał, przez co bateria zaczyna się nagrzewać. Nance podkreślił, że szczęśliwie telefony w zdecydowanej większości pasażerowie trzymają obok siebie, nie w bagażach, więc problem udaje się zazwyczaj wychwycić wcześniej. Podobna sytuacja miała miejsce podczas lotu z Tel-Awiwu do Pragi, kiedy iPhone 5 jednego z pasażerów zapalił się zaraz przed podróżą opóźniając lot.
Źródło: PhoneArena