Gangstar Rio: City of Saints było (niezbyt udaną) próbą przeniesienia sukcesu gier wzorowanych na GTA na urządzenia przenośne. W praktyce udało się to dopiero mobilnej wersji GTA III. Od premiery tej gry minęło już jednak trochę czasu i Gameloft zdecydował, że wyda drugą część Gangstara. Sprawdziliśmy nowy tytuł w akcji i odpowiadamy na pytanie: czy odniesie on sukces porównywalny z konkurencyjną serią?
Główny bohater gry na pewno nie jest grzecznym chłopcem. Podczas jednej z nielegalnych walk na ringu, wygrał starcie, którego wygrać nie powinien. W związku z tym pewni ludzie stracili swoje ciężko zarobione pieniążki, a pechowy przegrany zrobił sie cięższy o jakieś 3 gramy ołowiu. Nasz watażka miał być następny w kolejce. Jak to jednak bywa w takich sytuacjach (w takich produkcjach?) z opresji ratuje go piękna kobieta i seria szczęśliwych zbiegów okoliczności. Podczas ucieczki, która jest jednocześnie tutorialem, dowiadujemy się jak używać broni, prowadzić pojazdy i robić rozróbę.
W tej części gry można wybaczyć braku amunicji lub jakiejkolwiek logiki jeżeli chodzi o uszkodzenia pojazdu, którego nie imają się kule. Za diabła nie można jednak wybaczyć fabuły, która od samego tutoriala woła o pomstę do nieba. Otóż po tym, jak pozbędziemy się już ogona w postaci gangsterów, przyjeżdżamy do pewnej miłej, starszej pani. Okazuje się ona… żoną mafijnego bossa. Ofiaruje nam opancerzoną furgonetkę (pewnie w garażu chowa też czołg), za pomocą której uciekamy przed policją. To jednak nie koniec farsy, ponieważ wspomniana kobieta obiecuje nam, że porozmawia z mężem i pewnie sprawę da się wyprostować. Odezwę się do niej, może ma też kontakty w ZUS i Urzędzie Skarbowym? Im dalej w las, tym więcej drzew, a takich „smaczków” jest coraz więcej i w miarę upływu czasu coraz mniej trzyma się to kupy. Co innego dialogi, które są dość zabawne, a głosy pod postacie – choć amatorskie – dobrze dobrane.
Dobre jest natomiast to, iż aby rozpocząć misję wcale nie musimy tam jechać! Wystarczy, że zaznaczamy odpowiednie miejsce na mapie. Pokazuje nam się wtedy odpowiednia cut-scenka i możemy rozpocząć.
W przeciwnym razie mógłby być to dość duży problem. Gra reklamowana jest bowiem jako „largest open world” i taka jest też w istocie. Jest tam co robić i jak zarabiać niezły hajs. W mieście grzechu zawsze możemy kraść samochody, wykonywać misje poboczne, ścigać się za pieniądze czy próbować wygrać w kasynie. Dodatkową forsę zgarnąć można również zdobywając achivementy, tutaj nazywane tatuażami.
Kasa jest natomiast niezbędna do przechodzenia kolejnych misji. Oczywiście możemy kupować broń, kamizelki i cały osprzęt poprzez mikropłatności, ale jeżeli popatrzy się na to co ile kosztuje, płatności przestają być już takie „mikro”. W miarę przechodzenia kolejnych misji i zarabiania konkretnej gotówki, będziemy mogli sobie pozwolić na karabin maszynowy czy bazookę, które znacznie ułatwią nam żywot.
System celowania został uproszczony do minimum, co ma na celu poprawić dynamikę akcji. Czy tak jest? Trudno powiedzieć ze względu na duże zróżnicowanie misji. Tak czy inaczej, wystarczy tylko wskazać cel, które się podświetli a potem wydać rozkaz do ataku.
Na uznanie zasługuje oprawa graficzna. Już w menu widzimy najciekawsze przebitki z gry z ładnymi przejściami i bajerzastymi przyciskami, które dobrze współgrają z klimatem tytułowego Vegas. Każda postać posiada własną, unikalną facjatę, którą ładnie porusza w przeróżnych cut-scenkach. Trochę szkoda, że nie doświadczymy tego w samej grze, przez co niektóre sekwencje wyglądają sztucznie. Ładnie wyglądają przeróżne refleksy na wodzie, odbicia na masce samochodu czy soczewki, kiedy kamera ustawi się na wprost źródła światła. Co do oprawy dźwiękowej również nie ma się do czego przeczepić. Zarówno w samochodzie, jak i menu głównym króluje muzyka elektroniczna. Cieszy wykorzystanie znanych kawałków Skrillexa, które idealnie współgrają z klimatem gry.
Wystawienie jednoznacznej oceny nowemu Gangstarowi nie jest łatwe. Z jednej strony łechtają mnie pewne „smaczki”, jak wielkość świata, zachodzące słońce, kiedy przejeżdżamy się po pustyni, misje poboczne i mnogość pojazdów do prowadzenia. Z drugiej jedna wnerwia co chwilę system prowadzenia, dziurawa fabuła i uporczywe wciskanie nam sprawdzonych rozwiązań żywcem ściągniętych z GTA – jak np. nagradzanie kasą za przejeżdżanie pieszych czy informowanie nas o policyjnym pościgu za pomocą odznak wyświetlonych u góry ekranu. Ponadto Gangstar nie lubi mojego „ajpadziątka” pierwszej generacji za co należą mu się dodatkowe bęcki.
Myślę więc, że ocena 4/6 będzie w pełni zasłużona. Jeżeli nie denerwuje Was sztamponowość rozwiązań bądź nie graliście wcześniej w podobne gry, śmiało możecie dopisać sobie jeden punkcik do oceny. O ile oczywiście uznacie moją radę za wartościową :)
Dość gadania, w Vegas czeka na mnie jeszcze parę nocnych klubów do obskoczenia.
Nasza ocena 4/6
Zalety
+ bardzo przyzwoita oprawa audiowizualna
+ drobne, acz miłe usprawnienia w rozgrywce (np. rozpoczęcie misji na mapie)
+ mnogość misji i zadań pobocznych
+ duży, otwarty świat
Wady
– brak wersji dla iPada 1. generacji;
– problemy ze sterowaniem
– dziurawa fabuła
– sztampowość rozwiązań