Recenzja gry Best Fiends
Kiedy słyszysz, że jakiś tytuł ma milion graczy dziennie, myślisz sobie, że może nie są to nowe Angry Birdsy, ale coś w tym musi być. Taką statystykę jakiś czas temu przedstawili twórcy Best Fiends z Seriously. Tego rodzaju rekomendacje są największą zachętą do wypróbowania aplikacji samodzielnie. Ale czy na pewno warto?
Best Fiends to nieskomplikowana gra logiczna. Najprościej rzecz ujmując, chodzi w niej o łączenie w łańcuchy rozmieszczonych losowo na planszy cegiełek tego samego koloru. Są to zielone listki, czerwone owoce, niebieskie krople wody, fioletowe grzybki i żółte kwiatki. Każde z nich zajmuje jedno pole na prostokątnej planszy. Po połączeniu przynajmniej trzech takich samych cegiełek następuje ich zniknięcie, a w ich miejsce pojawiają się następne. Tę nieskomplikowaną formułę Seriously postanowiło jednak rozbudować. Poszczególne kolory przypisane są do robaczków, które korzystają ze znalezionych przez gracza połączeń, by zadać obrażenia swoim wrogom – zmutowanym ślimakom. Jakkolwiek irracjonalnie to brzmi, taki właśnie pomysł twórcy Best Fiends wcielili w życie.
Mało tego, w grze istnieje nawet fabuła, aczkolwiek podczas rozgrywki naprawdę trudno dostrzec jej obecność. Dla porządku wyłóżmy jednak, że akcja Best Fiends toczy się w krainie Minutia. Życie płynęło w niej harmonijnie do czasu uderzenia meteoru. Kosmiczna skała sprawiła, że ślimaki pozamieniały się w armię chciwych szkodników, które przejmują kontrolę nad światem, prowadząc tym samym do jego destrukcji. Próbuje im się przeciwstawić grupa pięciu śmiałków, których rodziny zostały uprowadzone przez złe ślimaki. W tym celu owady próbują dostać się do Mount Boom, czyli miejsca, w które uderzył meteor.
Nasza dzielna piątka stanowi element, który wprowadza do Best Fiends nieco RPG-owego posmaku. Wszystkie postacie możemy rozwijać dzięki zbieranym bonusom. Skutkuje to mocniejszymi atakami wyprowadzanymi w zmutowane ślimaki (choć oczywiście nadal ich siła bazuje głównie na długości stworzonego łańcucha). Każde stworzonko ma też swój atak specjalny: są to bomby niszczące wszystkie pola w pionie, poziomie lub kwadracie, albo specjalne przedmioty, które zamieniają okoliczne, różnokolorowe cegiełki w jeden gatunek. Ślimaki nie czekają zresztą bezczynnie na pokonanie – podrzucają w losowe elementy planszy swoje zęby lub śluz, co nierzadko blokuje możliwość stworzenia dłuższych łańcuchów czy burzy ułożoną w głowie koncepcję na najbliższe ruchy.
Pokonanie ślimaków w określonej liczbie ruchów nie jest zresztą jedynym celem w Best Fiends. Czasami zdarzają się nawet poziomy, na których w ogóle nie jest to czynnik warunkujący zwycięstwo lub porażkę. Niekiedy trzeba uzbierać określoną liczbę cegiełek z danego gatunku, rozbić rozmieszczone po planszy skrzynki czy uzbierać kryształki. Wszystko to determinuje taktykę i wybór owadów przed rundą. W każdym gatunku mamy bowiem do dyspozycji kilka żyjątek (w zależności od tego, ile z nich odblokowaliśmy) z różnymi zdolnościami specjalnymi.
Mimo całej tej złożoności, określanie Best Fiends mianem taktycznej gry logicznej jest nieco na wyrost. Nie chcę przez to powiedzieć, że w grze kompletnie nie liczą się podejmowane decyzje, ale w produkcji Seriously mamy do czynienia ze zbyt dużą losowością. Rodzi to sytuacje, w których pierwsze podejście do danego poziomu jest całkowicie nieudane, a przy kolejnym realizujemy wyznaczone cele mając jeszcze kilka ruchów w zapasie. W Best Fiends nie wszystko zależy więc od gracza. Ba, nawet pierwotne ustawienie klocków na planszy zmienia się przy ponownym podejściu. To oczywiście podnosi wartość zabawy przy kolejnej rozgrywce, ale obniża znaczenie taktyki.
Best Fiends jest grą free-to-play, a to oczywiście oznacza pewne obostrzenia. Pobrać i grać w produkcję studia Seriously można za darmo, natomiast każda runda zabiera określoną liczbę błyskawic z naszego konta (początkowo 3, z czasem więcej). Jeden grzmot odradza się co 10 minut. Dostajemy więc na dobrą sprawę coś w rodzaju triala wielokrotnego użytku. Błyskawice można oczywiście kupować, ale jeśli chcemy grać za darmo, wystarczy odczekać swoje. Moim zdaniem to uczciwe postawienie sprawy, choć nie ulega wątpliwości, że przy tak wciągającej rozgrywce konieczność jej przerwania bywa irytująca. Darowanemu koniowi w zęby nie wypada jednak zaglądać.
Na dużą pochwałę zasługuje oprawa audiowizualna Best Fiends. Gra zdominowana jest przez żywe, intensywne, przyjemne dla oka barwy, a animacje podskakujących z radości lub bujających się na lewo i prawo owadów wywołuje uśmiech na twarzy. Demoniczne ślimaki również wyglądają odpowiednio złowieszczo. Jedynie mapa służąca za menu poruszania się po kolejnych rundach wygląda nieco ubogo. Świetny dodatek stanowi ponadto żywiołowa muzyka, która przygrywa sobie wesoło w trakcie kolejnych rund i po ich ukończeniu.
W słowie końcowym na temat Best Fiends odwołam się do początku: nie są to może nowe Angry Birdsy, ale z pewnością coś w tym jest. Coś wartego uwagi i wciągającego. Jak na grę taktyczną na zbyt wielu polach rządzi co prawda przypadek, a za darmo można grać jedynie interwałami, ale to w zasadzie jedyne minusy, jakie znajduję w produkcji Seriously. Zróżnicowane wyzwania, masa poziomów, przyjemna oprawa i przede wszystkim mnóstwo przyjemności z gry to aspekty, dla których warto pobrać tę aplikację na swoje urządzenie.
Ocena: 5/6
Plusy:
+ przyjemność z gry
+ sprawiedliwy model free-to-play
+ prosta formuła z pomysłową nadbudową +
+ oprawa audio-wizualna
Minusy:
– za dużo przypadku jak na grę taktyczną