Recenzja gry King of Thieves
King of Thieves to nowa produkcja twórców niezwykle popularnego Cut the Rope. Ten tytuł nadal cieszy się ogromnym zainteresowaniem, jednak studio Zeptolab postanowiło nie poprzestawać na jednej marce i zainwestowało w kolejną grę. Czy nowa produkcja przegoni przygody zielonego stworka?
King of Thieves to nowa produkcja twórców niezwykle popularnego Cut the Rope. Ten tytuł nadal cieszy się ogromnym zainteresowaniem, jednak studio Zeptolab postanowiło nie poprzestawać na jednej marce i zainwestowało w kolejną grę. Czy nowa produkcja przegoni przygody zielonego stworka?
Już sam pomysł na grę jest dosyć intrygujący i przyciągający. King of Thieves w skrócie polega na usilnym dążeniu do zdobycia tytułu króla wśród złodziei. W tym celu urządzamy wycieczki do lochów przeciwników. Wygrywa ten, kto zdobędzie podczas rozgrywki najwięcej cennych klejnotów. Możemy je zdobywać w grze, jak również podczas wypraw na lokacje innych złodziejaszków. Oczywiście, inni użytkownicy również mogą napaść na nasz loch. W celu jego obrony ulepszamy nasze kazamaty, dodając do nich coraz nowsze pułapki. Dzięki trybowi dla pojedynczego gracza zbieramy nie tylko klejnoty, ale również walutę, która potrzebna jest do umacniania naszego oblężenia. Odblokowujemy też kolejne lochy, również z opcją ewentualnego ulepszania.
Choć w trybie dla pojedynczego gracza można odblokować sporą ilość poziomów, tak naprawdę gra niemalże w całości opiera się na rozgrywkach sieciowych. Podczas gry możemy wybrać opcję najazdu na przeciwnika. Wtedy automatycznie zostaje nam przypisany loch, który możemy napaść. Nasz oponent widzi, że dokonaliśmy włamu do jego lokacji i może się zemścić za kradzież. To samo możemy zrobić my, kiedy ktoś pozbawi nas ciężko zarobionych (czy raczej skradzionych) pieniędzy i klejnotów. Taka zemsta na łotrzykach, którzy ograbili nasze kazamaty jest całkiem przyjemna i satysfakcjonująca, jednak w większości przypadków praktycznie niemożliwa. Kiedy bowiem chcemy już przygwoździć nieproszonego gościa i ograbić go z włości, okazuje się, że przeciwnik aktualnie ma włączoną osłonę przeciwko atakom lub jest online.
Rozgrywka jest dosyć prosta. Wcielamy się w małego stworka i próbujemy przebrnąć przez poziom skacząc pomiędzy zastawionymi w lochu przeciwnika pułapkami do skrzyni wypełnionej pieniędzmi. Czasami poszczęści się nam i zdobędziemy klejnot. Wbrew pozorom dostanie się do skarbu wcale nie jest proste. Nasza postać pozostaje w ciągłym ruchu, a my musimy poprowadzić ją tak, by nie nadziać się na jedną z pułapek. Niekiedy trzeba nieźle się nagłowić, by w końcu trafić na właściwą drogę. Na szczęście gra nie wyrzuca nas z planszy, kiedy stracimy cały pasek życia. Zarobimy jednak na grabieży zdecydowanie mniej i nie zdobędziemy klejnotu. To całkiem sprawiedliwe rozwiązanie.
Kluczowe w pokonywaniu kolejnych poziomów i najazdach na przeciwników są… klucze. I choć do tej pory rozgrywka jest w miarę przyjemna i jedynie od czasu do czasu powoduje skoki ciśnienia, klucze grzebią głęboko całą przyjemność z gry. Każda kłódka prowadząca do poziomu posiada kilka zamków. Rozgrywkę zaczynamy od 3, ale szybko liczba ta zwiększa się, a w zapasie jest jedynie 10 kluczy. Oznacza to, że jeśli nie trafimy w odpowiedni zamek, możemy obrobić jedynie 3 lochy. Im dalej posuwamy się w rozgrywce, tym ciężej. Ilość kluczy w pakiecie zwiększa się żółwim tempem. Za to liczba zamków rośnie całkiem szybko. Wiadomo, że deweloper jakoś na swoich produkcjach zarabiać musi, a King of Thieves de facto pobieramy za darmo. Nie zdarzyło mi się jednak grać dłużej niż 15 minut. Problemem może okazać się również zdobywanie klejnotów. Nawet kiedy uda nam się zdobyć skarb, niekoniecznie otrzymujemy w tym czasie cenny kamień. Odbywa się to w trybie losowania. Im jednak częściej giniemy na planszy, tym mniejsza możliwość zdobycia klejnotu.
Nie mogę za to narzekać na oprawę audiowizualną. Tutaj twórcy mocno się postarali i wszystko wygląda naprawdę bajkowo. Dźwięki w grze również nie irytują, a nawet dodają nieco klimatu. Ciężej jest jednak z wersjami gry. W King of Thieves dane mi było grać na iPadzie 2, jak i tablecie Nvidia Shield. I choć Shield ma dużo większy ekran niż smartfony i jest nieco mniejszy od iPada, rozgrywka stanowiła dla mnie trochę cięższe zadanie. Wydawało mi się nawet, że ten mały, czarny złodziejaszek nie za bardzo chce mnie słuchać i skacze nie tam, gdzie powinien. Po przerzuceniu się jednak na iPada rozgrywka stała się o wiele łatwiejsza.
Zeptolab miało świetny pomysł na grę. Wciągająca rozgrywka, miła dla oka oprawa wizualna, ciekawie rozwiązany tryb PvP, te wszystkie elementy składają się w jednolitą całość, która teoretycznie powinna zagwarantować sukces. Ale nie tym razem. Ktoś, kto odpowiedzialny jest w Zeptolab za pomysł kluczy, ubił u źródła wielki potencjał gry. I ten ktoś właśnie powinien zostać zamknięty w wysokiej wieży i niedopuszczany już więcej do działu finansów.
Ocena: 4/6
Plusy:
+ oprawa audiowizualna
+ ciekawy tryb PvP
+ wciągająca rozgrywka
+ intrygujący pomysł
Minusy:
– niesprawiedliwy model free2play
– trudno o precyzję na mniejszych ekranach
– niemożność zemsty na przeciwniku w pewnych przypadkach