Google prezentuje Chromebooka Pixel z niesamowitym wyświetlaczem dotykowym. No i?
Na temat Chromebooka Pixel informacje w sieci pojawiały się już od kilku miesięcy, a ich natężenie było szczególnie widoczne w ostatnich dniach. Wczoraj firma z Mountain View oficjalnie zapowiedziała laptopa z ekranem dotykowym, który według zapewnień Google’a nie ma sobie równych wśród rozwiązań konkurencji. Producent stara się w ten sposób rzucić rękawicę Apple i ich MacBookom Pro z wyświetlaczami Retina. Czy jednak urządzenie z Chrome OS ma szansę na sukces?
Na temat Chromebooka Pixel informacje w sieci pojawiały się już od kilku miesięcy, a ich natężenie było szczególnie widoczne w ostatnich dniach. Wczoraj firma z Mountain View oficjalnie zapowiedziała laptopa z ekranem dotykowym, który według zapewnień Google’a nie ma sobie równych wśród rozwiązań konkurencji. Producent stara się w ten sposób rzucić rękawicę Apple i ich MacBookom Pro z wyświetlaczami Retina. Czy jednak urządzenie z Chrome OS ma szansę na sukces?
Przeczytaj koniecznie >> Baterie w tabletach. Z czym to się?
Chromebook Pixel był obiektem plotek od wielu miesięcy, a w szczególności w ostatnich tygodniach. Wczoraj z kolei odbyła się jego prezentacja (ku zdziwieniu wielu osób, bo sugerowano, że laptop zostanie zaprezentowany dopiero w maju, podczas konferencji Google I/O).
Czym wyróżnia się Chromebook Pixel wśród innych laptopów? Przede wszystkim niesamowitym wyświetlaczem dotykowym o przekątnej 12,85 cali i rozdzielczości aż 2560 x 1700 pikseli, co daje nam gęstość na poziomie aż 239 ppi. Dla porównania, 13,3-calowy MacBook Pro z ekranem Retina może pochwalić się ciut gorszą rozdzielczością, bo na poziomie 2560 x 1600 pikseli. Ponadto wyświetlacz w Chromebook Pixel jest dotykowy (w MacBookach nie), co pozwala nam na szybki dostęp do funkcji urządzenia i software za pomocą palców (również z wykorzystaniem gestów).
Rzeczywiście, ekranowi Chromebook Pixel trudno odmówić innowacyjności (dziwią tylko nieco jego proporcje, ale to możemy pominąć). Wyświetlacz stanowi swego rodzaju przełom na rynku i zdaje się, że wyznaczy trendy konkurencji (a już z pewnością Apple, które do tej pory opierało się przed stosowaniem ekranów dotykowych w laptopach).
Specyfikację laptopa uzupełnia ponadto:
- procesor Intel Core i5;
- zintegrowany układ GPU HD4000;
- 4 GB pamięci operacyjnej RAM;
- 32 lub 64 GB (w wersji z LTE) pamięci na dane;
- wideokamera 720p z podwójnym mikrofonem;
- dwa porty USB, miniDisplayPort oraz jack audio 3,5 mm;
- Wi-Fi b/g/n i bluetooth 3.0;
- opcjonalny moduł łączności w sieciach LTE;
- czytnik kart SD.
Całość pracuje oczywiście w oparciu o Chrome OS, czyli system Google w przeglądarce. Jakie ceny? Oczywiście niezbyt małe. Podstawowy wariant Chromebooka Pixel z dyskiem 32 GB i Wi-Fi wyceniono na 1299 dolarów. Za model z modułem LTE (i dyskiem 64 GB) trzeba zapłacić 250 zielonych więcej. Wysyłka pierwszego modelu nastąpi już w przyszłym tygodniu, a wariantu z modemem LTE w kwietniu. Warto dodać, że wraz z laptopem dostajemy aż 1 TB w chmurze Google do wykorzystania na własne dane. Urządzenie w akcji możecie zobaczyć na poniższym filmie.
To tyle w kwestii parametrów, cen i dostępności. Skupmy się teraz na czymś innym i postarajmy się poszukać odpowiedzi na pytanie: czy Chromebook Pixel za 1300$ ma szansę odnieść sukces, skoro nie udało się to laptopom z Chrome OS w cenie cztery razy niższej? Trudno w to uwierzyć. Sam system operacyjny Google oferuje dosyć znikomą funkcjonalność. Do przeglądania sieci i pracy z aplikacjami webowymi jest jak znalazł, ale to trochę za mało. MacBooki, które dostępne są w podobnej cenie oferują znacznie więcej możliwości i przegrywają z Chromebookiem Pixel tylko w zasadzie pod względem braku obecności ekranu dotykowego. Co pewnie i tak zmieni się już za jakiś czas.
Niestety, ale Google stara się mamić użytkowników wyłącznie niesamowitym wyświetlaczem w laptopie. To jednak za mało. Klienci raczej poszukują czegoś więcej niż tylko dużych liczb na opakowaniu, za pomocą których producent zachwala walory urządzenia. Tak więc Chromebook Pixel pozostanie zapewne tylko ciekawostką. Osobiście nie wróżymy urządzeniu rynkowego sukcesu, a wy?