Lubicie darmowe gry, zgadza się? Oczywiście, bo kto nie lubi. W ostatnim czasie panuje wręcz trend w tym kierunku. Producenci gier coraz częściej udostępniają nowe tytuły w zupełności za darmo. Okazuje się jednak, że istnieje pewien haczyk. W postaci mikrotransakcji w systemie In App, na które coraz częściej stawiają również czołowi producenci. To niestety powoduje problem…
Przeczytaj koniecznie >> Recenzje gier na tablety
Darmowe gry są super. To fakt. Zwłaszcza, gdy są to kultowe tytuły, za które do niedawna trzeba było zapłacić. System f2p (free-to-play) staje się coraz popularniejszy w przypadku gier mobilnych, gdzie rzeczywiście zarobienie pieniędzy niekoniecznie musi być proste. Wynika to poniekąd z cen gier na urządzenia przenośne. W tym przypadku nierzadko są to kwoty rzędu jednego lub kilku dolarów. Gra z kolei sama się nie zrobi, a producent musi opłacić deweloperów oraz grafików, jak i inne koszty związane z przygotowaniem konkretnych tytułów.
Tymczasem coraz częściej jesteśmy kuszeni i nęceni możliwością pobrania gier na tablety w zupełności za darmo. Po prostu wchodzimy do sklepu z aplikacjami i ściągamy sobie nową grę. Co ciekawe, dotyczy to również popularnych tytułów, które na przykład do niedawna były płatne. Przykład? Real Racing 3 od Electronic Arts, które jest pierwszą odsłoną tej kultowej serii, którą udostępniono za darmo.
Niestety, prawda jest taka, że gry dostępne na zasadach free-to-play zawierają pewien haczyk. Mowa oczywiście o systemie mikropłatności, który wymaga od nas opłaty za dostęp do dodatkowej funkcjonalności. Niestety, producenci wycwanili się i starają się w ten sposób naciągnąć co bogatszych z nas.
Weźmy pod uwagę przykład wspomnianej gry Real Racing 3. Gra jest bezpłatna, ale niestety rozgrywka „za darmo” wymaga od nas pogodzenia się z pewnymi niedogodnościami. W tej grze na przykład musimy często czekać (nawet 30 minut!), aż nasze auto zostanie naprawione. Oczywiście możemy przyspieszyć proces w mgnieniu oka dokupując nowe opcje w systemie In App. Te nierzadko są jednak bardzo drogie. Srebrna karta oznacza wydatek 17,99 euro, a w grze są również opcje, których koszt związany jest z wydatkiem niemal 10o euro!
Producent w ten sposób chce po prostu więcej zarobić. Oferuje grę za darmo, zamiast w cenie kilku euro, a tych z nas, których stać na dodatkowe opcje wręcz oskubie z portfela. Załóżmy, że będzie to tylko co dziesiąta osoba z nas. EA i tak wychodzi na plus.
Kilka dni temu Blake Jorgensen stwierdził zresztą niedawno, że „klienci cieszą się z tego rozwiązania i go akceptują„. Po czym słowa te zostały… zdementowane, a Jorgensen dodał tylko, że jego wypowiedź została źle odebrana i mówi, że w grach firmy będą stosowane mikropłatności, ale nie we wszystkich. Tak będzie na razie, ale co czeka nas za rok czy dwa? Czy mikropłatności da się uniknąć? Zdaje się, że nie.
Badania rynku gier mobilnych wykazują, że jest to dobre rozwiązanie dla twórców gier i nikogo nie powinno dziwić, że właśnie w tym kierunku to zmierza. Mikropłatności w grach mobilnych z pewnością nie unikniemy. Będziemy na nie wręcz skazani. Jest to tylko kwestia czasu, aż większość tytułów będzie oferowanych na zasadach f2p. Jak jednak dobrze wiemy, system In App potrafi być psotliwy i możemy na tym wiele stracić, zwłaszcza przez nieuwagę. Przykład znajdziecie tutaj.