GOCLEVER to jeden z czołowych producentów tabletów i smartfonów w Polsce. To również firma, która prowadzi dystrybucję swoich urządzeń w 35 krajach Europy. Co bardzo istotne, jest to polska firma, a w sferze jej zainteresowań są nie tylko tablety, ale smartfony, phablety, a także zegarki inteligentne. Niniejszy artykuł jest odzwierciedleniem tego, co udało mi się zobaczyć, usłyszeć i dowiedzieć w trakcie wizyty w siedzibie firmy w Poznaniu. Z uwagi na spory zasób materiału, relacja została podzielona na dwa artykuły. Zapraszam do lektury części pierwszej.
Przeczytaj koniecznie >> Goclever Chronos Eco – test i recenzja polskiego smartwatcha
W siedzibie Goclever przywitała mnie, Ewelina Pączkowska, szefowa marketingu firmy. To właśnie ona opiekowała się mną w czasie pobytu w firmie. Po przedstawieniu harmonogramu spotkań, pierwszą osobą z jaką miałem przyjemność rozmawiać był Daniel Michalski, menadżer działu rozwoju produktu, współtwórca zegarków inteligentnych GOCLEVER. Tym ostatnim zajmuje się w firmie od dwóch lat, wcześniej zajmował się kamerami samochodowymi, sportowymi, smartfonami i niektórymi tabletami.
M.R. CHRONOS Eco nie jest pierwszym projektem zegarka inteligentnego, który miał reprezentować markę GOCLEVER. Gdzieś przewinęły się nawet jego zdjęcia…
D.M. W 2013 roku w zasadzie było już wyraźnie widać to, co dotychczas przypuszczaliśmy, czyli że to właśnie zegarki inteligentne będą tym, co będzie ludzi interesować. Na przełomie roku 2012 i 2013 zacząłem rozmawiać z potencjalnymi dostawcami nie tylko samych urządzeń, ale i układów SoC oraz oprogramowania. To ostatnie jest bardzo ważnym elementem urządzeń elektronicznych typu „wearable”. Jednocześnie sam zacząłem używać, nosić, testować wszystko to, co wpadło mi w rękę.
M.R. Rok 2013 to rok, w którym zaczęły pojawiać się na rynku pierwsze zegarki inteligentne. Tego typu urządzenie pojawiło się w ofercie Samsunga, w sieci pojawiły się informacje o zegarku Apple.
D.M. Tak, to było jakieś półtora roku, dwa lata temu. Chyba już po produkcie Pebble. Zainteresowanie tym ostatnim było dla producentów wyraźnym sygnałem, że to coś, w co warto zainwestować. Trzeba tu jednocześnie zauważyć, że miejsce na budowanie rynku, a zwłaszcza na zysk na rynku tabletów, a także stopniowo i smartfonów, powoli kurczy się. Jest coraz większa konkurencja, ceny urządzeń spadają, marże są coraz niższe, a co za tym idzie, coraz trudniej zarobić. To jednocześnie powoduje, że coraz łatwiej jest popełnić błąd, który może bardzo dużo kosztować. Stąd też pomysł producentów na coś, co będzie zupełnie nową, równie dochodową kategorią. W pewnym momencie zyski są tak minimalne, że jak to branżowo mówimy, „przerzucamy kartony”, a nie ma z tego nic poza obrotem i byciem na półkach. Stąd też pewien rodzaj napięcia wśród firm, choćby Samsunga, który wydał niebotyczne pieniądze na zaprojektowanie i wprowadzenie na rynek zegarka Gear I. generacji, który nie do końca spotkał się z zainteresowaniem klientów. Nie rozmawiajmy jednak o Samsungu…
W GOCLEVER jest Dział Produktu, w którego skład wchodzą tzw. menadżerowie produktów, którym sam do niedawna byłem. Jednakże osobiście lubię tworzyć nowe rzeczy i jeśli mam wybór pomiędzy ciągnięciem starego projektu, a zaangażowaniem w coś nowego, zdecydowanie wybieram to drugie. Przy tym mam ogromną radość, gdy udaje mi się wprowadzić coś fajnego na rynek, coś co będą nosić i używać inni. To olbrzymia satysfakcja. Stąd też decyzją Zarządu GOCLEVER, od końca zeszłego roku zostałem wydelegowany wyłącznie do tworzenia nowych produktów.
Bieżący rok w GOCLEVER stoi pod znakiem zegarków inteligentnych. CHRONOS Eco powstał we współpracy z chińską firmą WeLoop, która pod tą samą nazwą sprzedaje swoje zegarki – WeLoop Tommy. Podkreślam jednak, że to nie jest tak, że kupiliśmy produkt, nakleiliśmy swoje logo i go sprzedajemy. Zegarek powstał w wyniku współpracy dwóch team’ów – chińskiego i polskiego. Za wygląd zewnętrzny odpowiadaliśmy my. Za stronę programową (na poziomie założeń i designu), odpowiadaliśmy również my. Za wykonawstwo, z uwagi na większe doświadczenie i niższe koszty – strona chińska.
WeLoop Tommy trafił w Chinach do sprzedaży pół roku przed wprowadzeniem go w Polsce. Wynika to głównie z faktu, że wymagania klienta końcowego są tam znacznie niższe. Ponadto chcieliśmy, aby zegarek współpracował bezproblemowo z naszymi produktami, stąd to opóźnienie. Dzięki temu mamy pierwszy chyba na rynku zegarek, który współpracuje z SoC MediaTeka i Broadcoma.
M.R. Sporo nakładów, głównie w sferze programowej (sterowników), wymaga aby taki zegarek poprawnie współpracował z różnymi SoC w innych urządzeniach?
D.M. Tak. I tak naprawdę najwięcej pracy mieliśmy właśnie z MediaTekiem. To firma, która nie do końca przestrzega wszystkich zasad budowania software. Stąd wiele rzeczy w naszych smartfonach wymagało zmiany tak, aby poprawnie współpracowały z zegarkiem. Ponadto inni producenci chipów dają lepszy i bardziej stabilny Bluetooth.
M.R. Jak rozumiem, praca dla waszego zespołu nie kończy się na zaprojektowaniu, wykonaniu sampli, przetestowaniu, wyprodukowaniu gotowego produktu – zegarka, tylko do tego dochodzi jeszcze wdrożenie systemu, który z kolei pozwoli przystosować pozostałe urządzenia do współpracy z zegarkiem?
D.M. Smartfony i tablety zmieniają się codziennie. Mamy już Androida L, z którym CHRONOS Eco będzie współpracował (jeszcze w grudniu miała pojawić się stosowna aktualizacja). Mamy również nowe aplikacje – Endomondo, Spotify, które wciąż nie współdziałają z zegarkiem, a nad którymi pracujemy. Jest to więc codzienna praca. Nas cieszy najbardziej to, że zegarki bardzo dobrze się sprzedają, dzięki czemu możemy inwestować w etaty programistów, którzy będą rozwijać system. To bardziej złożony problem niż samo wyprodukowanie urządzenia, tym bardziej, że wymaga tak naprawdę skoordynowanej współpracy z wieloma firmami. Chociażby z producentem chipsetu do CHRONOS, firmą Nordic, która dostarcza nam najmniejszy na świecie chipset ARM. A firm jest znacznie więcej – Qualcomm, Apple, Samsung, MediaTek, Broadcom.
M.R. Chronos Eco to jeden z niewielu zegarków inteligentnych, który nie posiada ekranu dotykowego. Co więcej, umożliwia jedynie odczytywanie informacji (powiadomień). Czy są jakieś plany pojawienia się smartwatcha, który takowe funkcjonalności będzie posiadał?
D.M. Oczywiście. Możemy nawet mówić już konkretnie o modelu. Jest to CHRONOS Colour, który posiada kolorowy ekran TFT LCD, możliwość prowadzenie rozmów telefonicznych. Przy czym, nie będąc wyposażonym w slot na kartę SIM, korzysta z komunikacji ze smartfonem. Jest on mniej unikalny, nie ukrywamy, że to „publiczna” obudowa, w którą włożyliśmy własny soft. Jest nam ciężko inwestować za każdym razem w produkt od A do Z, tak jak w przypadku modelu CHRONOS Eco. Stąd też taka, a nie inna forma CHRONOS Colour.
Moim zdaniem są dwie drogi dla zegarków inteligentnych. Nie da się w obecnej chwili stworzyć zegarka, który będzie działał kilka tygodni bez ładowania, będzie miał kolorowy, świetny ekran, będzie z niego można dzwonić, będzie miał wbudowany aparat i czytnik pracy serca i nie wiadomo co jeszcze. Idąc tym tropem, można zrobić zegarek prosty. Szlak został przetarty przez Pebble. Zatem – maksymalna prostota – długi czas działania, podstawowe funkcje i duży nacisk na oprogramowane albo coś, co teraz jest promowane przez Apple czy Samsunga – różnorakość funkcji, kolorowy wyświetlacz.
Według mnie jeszcze przez kilka najbliższych lat będą raczej przeważać konstrukcje prostsze. Później, być może w kolejnym dziesięcioleciu znikną karty SIM, które są takim nieco niepotrzebnym reliktem przeszłości. Kiedy tak się stanie, logowanie do sieci GSM będzie możliwe bez nich. Wtedy będę chciał mieć zegarek, który nawet poza zasięgiem sieci Bluetooth będzie miał stałą łączność z smartfonem. Do tego momentu „kombajny” próbujące zastąpić smartfony będą mniej popularne.
M.R. CHRONOS Eco i CHRONOS Colour to już dwa zegarki inteligentne w ofercie GOCLEVER. Pytanie co dalej?
D.M. Jak wspomniałem wcześniej, mamy CHRONOS Eco i CHRONOS Colour, który trafił na rynek w styczniu 2015 roku. Natomiast CHRONOS Eco to coś, co chcemy rozwijać, głównie pod kątem software’owym. Planujemy stworzyć platformę dla deweloperów, aby projektowali oni samodzielnie aplikacje, jednak do tego wymagane jest stworzenie SDK. Liczymy, że w pierwszym kwartale 2015 roku uda się to wykonać tym bardziej, że jest taka potrzeba.
Poza tym na ten rok planujemy wprowadzenie modelu zegarka inteligentnego, który będzie wynikał z dotychczasowych doświadczeń z tymi dwoma modelami, przy czym na razie nie możemy mówić o żadnych szczegółach. Założenia na przyszły rok są dwukierunkowe. Pierwszy to zegarek ładny, może nieco uboższy pod kątem funkcji od CHRONOS Eco, ale znacznie tańszy. Drugi zaś to zegarek, który byłby konkurencyjny we wszystkich aspektach z produktami chociażby Samsunga czy Sony, a przy tym wielokrotnie tańszy – z świetnym ekranem (porównywalnym to Transreflective Sony), czytnikiem rytmu serca, a także z Android Wear.
CHRONOS Eco i Colour na pewno chcemy kontynuować. W przyszłym roku pojawią się drugie generacje tych zegarków. Póki co, poza Polską sprzedajemy go w Czechach, Słowacji i Włoszech, gdzie podobnie jak u nas są małą rewolucją. Wszędzie odbiór jest świetny, również w związku z ceną. Co warto zauważyć, jesteśmy o połowę tańsi od Pebble, a ponadto GOCLEVER CHRONOS ma nieporównywalnie lepszą baterię.
M.R. CHRONOS Eco i CHRONOS Colour to zegarki, które nie cieszą się opinią ładnych urządzeń? Czy będziecie podejmować jakieś działania pod kątem zmiany wyglądu tych urządzeń?
D.M. Zgadza się. O gustach się nie dyskutuje, natomiast w dotychczasowych modelach możemy postawić na kastomizację. Już za chwilę będzie dostępna wersja biała CHRONOSa, pojawią się również paski, które w jakiś sposób umożliwią zmianę wyglądu urządzenia. To na tyle. W kolejnych projektach chcemy to brać pod uwagę. Niestety jesteśmy ograniczeni technicznie. Wyświetlacz w zegarku ma ramkę, więc choćbyśmy nie wiadomo jak się starali, ona pozostanie. Podobnie jest z ekranami okrągłymi. Jedyny taki bez ramek, jest produktem ekskluzywnym dla Motoroli 360 i LG. Nie ma zatem też okrągłych wyświetlaczy bez ramek. Zapewne zmieni się to w ciągu kilkunastu, kilkudziesięciu najbliższych miesięcy i wówczas będziemy w stanie sprawić, że zegarek inteligentny będzie zbliżał się wyglądem do zegarków tradycyjnych.
Moi kolejni rozmówcy: Rafał Modelski, szef Działu Produktu, oraz menadżerowie działu Sebastian Gołębiewski, zajmuje się tabletami, a także Hong Han i Bogdan Menzel – pracują nas smartfonami/phabletami przedstawili mi to, co jest obecnie w kręgu zainteresowań firmy.
R.M. Jako producent stosunkowo niedrogich urządzeń, słuchając naszych klientów, staramy się znaleźć najlepszy możliwy kompromis pomiędzy ceną i jakością. Do wyboru mamy oszczędności na wyświetlaczu, baterii, procesorze, pamięci czy czujnikach. Możemy zrezygnować z nich lub też nie, jednak bez względu na to, musimy zmieścić się w odpowiedniej cenie. Oczywiście to wszystko przy zachowaniu rozsądnej jakości. Niestety coraz większą presję odczuwamy ze strony markowych producentów, którzy systematycznie obniżają ceny swoich urządzeń.
M.R. Pytanie jest takie, czy te właśnie firmy, z tzw. „czapy”, obniżając ceny do pułapów już bardzo atrakcyjnych dla przeciętnego Kowalskiego, jednak zbliżają się niebezpiecznie do granicy opłacalności produkcji czy nawet ją przekraczają.
R.M. Wiemy doskonale ile kosztuje każdy element wyposażenia urządzenia. To niestety czas, który zadecyduje, który z producentów przetrwa, więc firmy do minimum redukują swoje marże. Niestety wiąże się to z jednym – utratą zysków. Wziąwszy za przykład choćby Samsunga, który za bieżący rok już notuje spadki zysków ze sprzedaży na poziomie 30% w stosunku do roku ubiegłego. Firmy chcąc nie chcąc będą musiały zmienić swoją strategię. Z drugiej strony producenci na tym poziomie nie bardzo mogą sobie pozwolić na zaniżenie jakości produktów.
M.R. Tym bardziej, że to może być strategia na krótką metę, bo może trwać kilka miesięcy. Klienta, który zrazi się do marki, trudno jest odzyskać…
R.M. Tak. My natomiast idziemy w drugą stronę. Przez cały czas staramy się udowodnić, że mamy produkty bardzo dobrej jakości. To nie tylko tyczy się smartfonów czy phabletów, ale i tabletów, z którymi staramy się dążyć w tym samym kierunku.
S.G. W naszej ofercie znajdują się generalnie dwie linie produktowe: Insignia i Quantum. Oznaczenie czy podział ten dotyczy zarówno tabletów, jak i smartfonów, tak i phabletów. Ta pierwsza jest skierowana do użytkowników mogących pozwolić sobie na zakup droższego, ale jednocześnie znacznie lepszego pod względem wyposażenia urządzenia.
Wbrew pozorom, pomimo tego iż seria Quantum nie jest tak bardzo promowana, jest bardzo popularna na rynku i stanowi trzon sprzedaży naszych produktów. Jest ona skierowana do użytkowników z nieco mniej zasobnym portfelem. To sprzęt dla osób, które interesują się tabletami, jednak nie na tyle, aby pozwolić sobie na zakup urządzenia z najwyższej półki. Dla osób, dla których nie ma znaczenia czy tablety te mają ekrany TN czy IPS, czy mają 1 GB pamięci operacyjnej czy więcej, gdyż nie mają skali odniesienia. Są to tablety o tak naprawdę podstawowej specyfikacji, ale zupełnie wystarczają do normalnego użytkowania. Dodatkowo my chcielibyśmy wyróżniać się na tle innych producentów wprowadzając coś na wzór Apple Unboxing Experience, czyli budzące zainteresowanie, mieniące się kolorami opakowania sprawiające wrażenie posiadania produktu znacznie droższego. Duże znaczenie ma, zwłaszcza w dobie minimalizacji opisów na kartonach, umieszczanie wyraźnego logotypu na urządzeniu. Chcemy wskazać przez to, ze nasze urządzenia są „jakieś”, nie są dziełem firm określanych jako „no name”, że stoi za nią wsparcie techniczne i polski serwis gwarancyjny.
Mamy również inny pomysł na wyróżnienie naszych tabletów, nawet jeśli mówimy o urządzeniach o najbardziej podstawowych parametrach. Literka „N” znalazła się przy niektórych modelach nieprzypadkowo. Oznacza ona „Nawigację” („Navigation”). Są to tablety z czterordzeniowymi procesorami, z funkcją nawigacji GPS, radia FM i Bluetooth. Posiadają one również wbudowaną, naszą autorską aplikację GOCLEVER Maps, obejmującą offline’owe mapy Polski i Europy. Porównywalne aplikacje kosztują nawet kilkadziesiąt dolarów, podczas gdy tutaj klient otrzymuje ją w cenie produktu. W przypadku modeli oznaczonych literką „M” („Mobile”) mówimy z kolei o tabletach z wbudowanymi modemami 3G. Również na pokładzie urządzeń z tej serii klienci znajdą aplikację nawigacyjną z mapami.
R.M. To o czym często się mówi, to fakt, że jesteśmy polską firmą i w jakiś sposób tworzymy te produkty. Z pana perspektywy, jak się panu wydaje, w jaki sposób się to odbywa?
M.R. Przypuszczam, że w kraju odbywa się projektowanie, przygotowanie założeń hardware’owych i software’owych, zbudowanie sampla i testy, natomiast już faza produkcyjna z wiadomych względów odbywa się w Chinach. Czy tak?
R.M. Tak. To bardzo bliskie prawdy. Ważne, że jesteśmy firmą, która bardzo „głęboko” wchodzi w urządzenie, i to zarówno w kwestii tego jak ono wygląda w środku, jak i na zewnątrz. Produkcja odbywa się faktycznie w Chinach. Jako GOCLEVER mamy bezpośredni wpływ na to jak urządzenie będzie wyglądać, z jakich materiałów będzie zbudowane. Owszem, wymaga to dużo energii i zaangażowania, jednak to wszystko są nasze produkty.
M.R. Jeśli w tabletach można mówić o czymś całkiem nowym, to co firma GOCLEVER ma w planach.
R.M. LTE. To duży temat i to coś, co nas najbardziej obecnie interesuje. Nie przeczę, że liczymy w tej kwestii na operatorów sieci komórkowych. Do tego niezbędny jest duży marketing, który wytłumaczy klientowi co to jest za technologia, dlaczego jest mu to niezbędne i żeby chciał to kupić. To trochę tak jak z funkcją „Time shift” w telewizji („Stopklatka”, przyp. red.), gdzie jak ludzie zrozumieli co to, zaczęli to kupować i bez tego nie wyobrażają sobie życia. Dlatego też widzimy w tej technologii szansę dla firmy GOCLEVER. Już na początku przyszłego roku będziemy rozwijać produkty właśnie z obsługą sieci LTE. Bardzo istotne jest to, iż widzimy tendencję do przesuwania się wielkości ekranów. Według naszych obserwacji dotychczasowe 3,5 cala już nie wystarcza, niezbędne jest minimum 4 cale. W tym kierunku też chcemy podążać. Podobnie w tabletach, wielkość przesuwa się z 7 do 8 cali. Pewnie związane jest to z tym, że w cenie 1 cal przekątnej to nie jest wiele, jednak już na wielkości fizycznej ekranu jest odczuwalne i łatwość użytkowania, konsumowania treści drastycznie się zwiększa. Myślimy również o urządzeniach typu 2-w-1, z ekranami o wielkości większej niż 10 cali (tablet z dołączaną klawiaturą). Tu w grę wchodzi współpraca z Microsoftem, z ich rozwiązaniami i ich strategią licencyjną. Tak naprawdę w jakimś stopniu już to realizujemy, bo do większości naszych tabletów oferujemy klawiatury, jednak dopiero przy tej wielkości wyświetlacza takie akcesorium ma większy sens, tworząc w pełni funkcjonalne urządzenie.
M.R. Na początku wizyty, Ewelina Pączkowska wspomniała coś o smartfonach z systemem Windows Phone…
B.M. Tak. Z uwagi na święta zdecydowaliśmy się na przesunięcie jego premiery. Nastąpi ona w styczniu 2015 roku. Smartfon z systemem Windows Phone, designem zbliżonym do Insigni 550i. Będzie wyposażony w ekran o wielkości 5 cali i rozdzielczości HD, dwie kamery 2 oraz 8 Mpix i dual SIM, który jest już u nas standardem.
M.R. Jakaś przymiarka co do ceny…?
B.M. Poniżej 500 złotych.
M.R. Rozmawialiśmy na temat dodanej aplikacji do nawigacji samochodowej. Czy sfera programowa to coś, w co GOCLEVER chce wchodzić głębiej?
R.M. Ja widzę mocno, że jest to obszar, w którym można budować wartość dodaną. Urządzenia na rynku stają się do siebie bardzo podobne. Teraz jedynym sposobem aby się wyróżnić, oprócz ceny, koloru może być właśnie wartość dodana w postaci oprogramowania. GOCLEVER Maps jest tego znakomitym przykładem. I jeśli mówimy o urządzeniach typu „smart”, z tym wiąże się właśnie oprogramowanie. Nie chciałbym teraz mówić zbyt dużo, bo to są nasze plany na 2015 rok, wspomnę jedynie, że chcemy w jakiś sposób połączyć nasze urządzenia. Będzie się to wiązało z ekosystemem i aplikacjami na Androida oraz iOS. Dążymy przede wszystkim do spójności pomiędzy naszymi urządzeniami.
E.P. Nie można zapomnieć o bardzo dla nas istotnym systemie OTA (ang. Over The Air – system aktualizacji oprogramowania systemowego poprzez sieć, przyp. red.).
M.R. …zwykle spotykany w urządzeniach topowych…
R.M. Już jakiś czas temu podjęliśmy decyzję o tym, że musimy mieć OTA, w ramach którego będzie aktualizować się każde nasze urządzenie. Stwierdziliśmy, że po prostu nie ma innej możliwości. Dlatego każde urządzenie GOCLEVER ma rozwiązanie dostarczane przez nas (podlega systemowi OTA) i aktualizuje się automatycznie, całe oprogramowanie jest zarządzane przez nas. Tu uwidaczniają się zalety tego, że na miejscu mamy infolinię i serwis. Jakiekolwiek informacje tam właśnie trafiają, są przez nas analizowane i jeśli dotyczą oprogramowania, znajdują swoje odzwierciedlenie właśnie w pomocy zdalnej – aktualizacjach.
B.M. Warto wspomnieć też o „zumce”…
E.P. Myślę, że Mateusz będzie chciał ten produkt przybliżyć..
R.M. No tak, Mateusz będzie miał okazję go przedstawić. Ja dodam tylko, że to bardzo ciekawy produkt, zarówno z punktu widzenia software, jak i hardware. Ten pierwszy element został całkowicie przygotowany przez nas…
Tego co to za urządzenie, a także tego jak działa serwis w GOCLEVER, dowiecie się z drugiej części relacji, do której przeczytania już teraz serdecznie zapraszamy.